Najnowsze komentarze
@MotoVoice12 - sprawnośc juz właśc...
Ach, Alpy - może kiedyś... Przewod...
@ Okularbebe - tak, zdecydowanie b...
Szacunek bo byłeś w tych wszystkic...
No yamahy z tym motorem tak mają. ...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

20.01.2021 16:44

Na co nam to?

Pytanie tego typu zadajemy sobie dosyć często w różnych sytuacjach. A na co a po co a dlaczego akurat tak? Mało kiedy znajdujemy odpowiedź. Kiedy stoję przed nowym motocyklem też zadaję sobie czasem takie pytania. Może znacie odpowiedź?

Skupimy się na temacie 2 lub 3 kołowym czyli też niekoniecznie jednośladowym bo istnieją takie pojazdy jak Nikken i MP3 ale ujmując ogólnie, na świecie motocykli i skuterów wszelakich.

A czego dotyczy tytułowe pytanie?

Głównie tego, czego ostatnio następuje ekspansja także w motocyklach. Oczywiście tych nowych w większości choć niektóre z tych rzeczy obecne są już w pojazdach znacznie starszych.

Chodzi o nic innego jak wszelkiego typu elektroniczne gadżety, systemy i inne cuda. Bo powiedzmy sobie szczerze, że jeszcze dekadę temu prawie na nie nie zwracaliśmy uwagi a dziś zaczynają dominować w broszurach reklamowych.

Więc stajemy przed jakimś nowym motocyklem, najlepiej marki premium lub nieco wyższym modelem i co widzimy w takiej broszurze. Kilka zdjęć, małą jakby nieistotną tabelę danych silnika, zawieszenia i hamulców a potem długi i niekończący się opis systemów i opcji oferowanych przez gadżeciarską elektronikę dołożoną niejako gratis, choć wygląda na to, że zajmująca najistotniejsze miejsce w komponentach motocykla. Czytamy i zadajemy sobie coraz pytanie - Po co?

Ale najpierw cofniemy się o kilka lat wstecz.

Kiedy bardzo czynnie i blisko współpracowałem z portalem scigacz.pl, który wówczas znajdował się na początku drogi do swojej wielkości, którą z resztą dość błyskawicznie osiągnął i zdaje się od tamtego czasu nie spadac z piedestału, choć jak ujęła to ostatnio redakcja w informacji o zmianie na stanowisku rednacza - bywały i wzloty i upadki, bywało i lepiej i gorzej. Ale to jest normalne.

Nienormalne w tamtym czasie wydawało nam się zupełnie coś innego. Wówczas bowiem Honda jako pierwszy producent postanowiła wprowadzić do wielkoseryjnej produkcji model z seryjnym ABS-em. CBS i Dual CBS był z ich motocykli już od dawna znany i miał tyle samo zwolenników ile przeciwników. Przeciwników głównie w gronie upalaczy gumy i stawiania na koło, bo mając te systemy na pokładzie było to mocno utrudnione lub prawie niemożliwe. Bo jak palić gumę i robić burnout kiedy klamka trzyma oba hamulce. Co gorsza, nie dało się po prostu wyjąć bezpiecznika, bo system był hydrauliczny a nie elektryczny czy elektroniczny. A tu nagle BUM - ABS w motocyklu.

Wszyscy zadali sobie to samo pytanie - Po co? Pamiętam ożywione dyskusje podczas spotkań oraz na wszelkich forach motocyklowych. Szybko motocyklowa brać podzieliła się ponownie na dwie grupy - zwolenników i przeciwników. Pamiętam jak wielu mówiło o wydłużeniu drogi hamowania o jeszcze mocniejszym momencie prostującym w zakrętach itd. itp. Zwolennicy naturalnie widzieli zaletę w postaci niemal braku możliwości zablokowania przedniego koła szczególnie podczas hamowania awaryjnego. Wszyscy mieli trochę racji bo ówczesny ABS nie był doskonały i choć mógł uratować kilka sytuacji to tak samo mógł w wielu zaszkodzić.

Nie pamiętam dokładnie kto ale chyba obecny i ówczesny rednacz, czyli Mariusz "Lovtza" Łowicki miał okazję jako pierwszy przetestować ów motocykl Hondy (wybaczcie nie pamiętam modelu ale chyba to był mały CBF600F) i pamiętam, że był tak samo skonsternowany. Bo pomijając forumowe pogaduchy to prawda jest taka, że tylko własnoręczne sprawdzenie mogło dać konkretne odpowiedzi na to, czy na pewno to jest dobre, potrzebne i niezbędne. O ile pamiętam Lovtza był jak najbardziej na TAK również po testach, choć zauważał pewne niedostatki w działaniu systemu i jego drobne wady/przeszkadzajki w pewnych sytuacjach, to jednak podsumowując uznał krótko - rewelacja!

Wiadomym było, że skoro ABS do motocykla trafił to niedługo spowszednieje i bedzie także dopracowywany pod kątem wymagań takiego rodzaju pojazdu jakim jest motocykl. Od tamtej pory minęła dekada z okładem i co się zmieniło?

Głównie to, że dziś niemożliwe jest nawet kupienie nowego motocykla bez ABS bo jest on wymagany obligatoryjnie przez przepisy Unii Europejskiej. Ale nawet gdyby nie był, to pewnie odsetek motocykli oferowanych bez ABS oraz liczba chętnych na zakup takiego motocykla byłby raczej tak niewielki, że mógłby stanowić margines zwany błędem w statystyce. Więc sami producenci nie widzą sensu w oferowaniu takich motocykli. Co więcej, to my, klienci niemal tego dziś wymagamy. Dyskusja o tym czy to potrzebne skończyła się już dawno a od czasu opracowania cornering ABS, który pozwala hamować także w pochyleniu bez wywoływania efektu odprostowania dyskusja zdaje się bezzasadna. ABS w motocyklach jest i bardzo dobrze. Potrzeba było kilku lat by odpowiedzieć na pytanie - Po co?

Ale ABS to tylko drobiazg w obliczu tego co nastąpiło w przeciągu ostatnich moze 5 góra 10 lat. 

Bo pojawiła sie też kontrola trakcji, antywhiellie, launch control plus milion gadżetów, które wyświetla nam nasz pokładowy komputer. Ten sam, w którym kilkoma kliknięciami guziczka przy kierownicy możemy kompletnie pozmieniać ustawienia naszego motocykla zmieniając go z okrutnej bestii w potulnego baranka lub odwrotnie. Z maszyny twardej jak deskorolka w pojazd do komfortowego połykania kilometrów. Po co?

Głównym winowajcą jest technologia wyświetlaczy ciekłokrystalicznych i ogólna powszechność elektroniki, która robi się coraz tańsza. Wcześniej nawet jeżeli wiele rzeczy byłoby możliwych do upakowania w motocyklu, to niestety byśmy byli przytłoczeni liczbą przycisków na kokpicie, na czym też pewnie cierpiałaby estetyka, że o bezpieczeństwie nie wspomnę. Chyba potrafimy sobie wyobrazić sytuację, gdy jadąc po krętej leśnej drodze stwierdzamy, że przydałoby się zmienić nieco ustawienie zawieszenia tylko...Który to był guzik od przejścia z komfortu na sport lub normal? Oczywiście w "kredensach" pewne rzeczy pojawiały się wcześniej, bo tam nie ma problemu ze znalezieniem miejsca na umieszczenie odpowiedniego przycisku a i motocykle te zwykle przemieszczają się w tempie "mam czas na wszystko" więc tu temat rozwiązywał się sam. Ale to samo w motocyklu klasy Supersport z wielu punktów było niemożliwe. Ktoś by nawet dorzucił, że pozbawione sensu i może nawet miałby rację, bo te kilka lat temu faktycznie klasy motocykli były jakoś wyraźniej od siebie rozgraniczone i jak się ktoś decydował na typowego ścigacza, to raczej nawet przez myśl mu nie przeszło pytanie o możliwość ustawienia zawieszenia na tryb "komfort" bo i po co? To ma być scigacz a nie kanapowiec.

Wspomniane wyświetlacze, najlepiej dotykowe sprawę mocno ułatwiły. Pewne rzeczy można zrobić przed rozpoczęciem jazdy a pewne po prostu za pomocą jednego kciuka obsługującego prosty kursor jak z gamepada od konsoli. Wygodnie, szybko i przede wszystkim bezpiecznie. Tylko - Po co?

Istnienie pewnych systemów jak kontrola trakcji, regulowanie zawieszenia bez użycia zestawu kluczy, zmiana trybu pracy silnika mogą się wydawać jak najbardziej uzasadnione i potrzebne. I takie są, podobnie jak ABS. Nie musimy długo się zastanawiać by znaleźć odpowiedź na to, w jakiej sytuacji jedna z tych funkcji mogłaby się przydać prawda? Ot wyjeżdżamy, jest piękna pogoda, nie ma obaw, więc ustawiamy tryb pracy na normal, zawieszenie na komfort a dodatkowo gdyby coś niemiłego miało się zdarzyć, zanim opony osiągną właściwą temperaturę to TC czuwa. Ale powiedzmy, że kilkadziesiąt kilometrów dalej warunki zmieniają się diametralnie a słoneczna pogoda zmienia się w burze z piorunami a do domu jakoś wrócić trzeba i najlepiej w sposób możliwie bezpieczny. Ponad dekadę temu zadanie to byłoby utrudnione. Nie mamy ABS, nie mamy TC, nie mamy czasu na przeregulowanie zawieszenia a silnik jeżeli oddawał moc w sposób agresywny, to nic tego nie zmieni i przed każdym otwarciem manetki gazu po prostu staramy się by nasza dłoń działała z dokładnością mikrometru. Podobnie jak palce na klamce hamulca. Dziś sprawa jest prosta. Kilka klików i motocykl mamy ustawiony do jazdy w trybie "Rain" co oznacza czasem kilka zmian na raz. Inny sposób oddawania mocy przez silnik, inna praca zawieszenia a nawet inny sposób reagowania kontroli trakcji i ABS. I spokojnie sobie zdążamy w kierunku obranym wcześniej bez jakiegoś szczególnego stresu. Fajne i jak najbardziej potrzebne, bo stres zabija. Czasem dosłownie.

To teraz przejdźmy do reszty pozycji jakie wyrzucił nam producent. Wezmę na ten przykład motocykl, którym trochę już pojeździłem i który właśnie jest takim współczesnym gadżetem na 2 kołach. Mowa o BMW F900R. Egzemplarz dosiadany był dopasiony we wszystko co tylko dało się włożyć. Od systemu keyless, poprzez tempomat, wspomniane kontrole trakcji, różne tryby pracy silnika itp... Ok...Miał też opcję wyświetlania pochylenia w zakręcie podczas jazdy, czyli zdigitalizowany żyroskop. Po co? Wiadomo, żeby się tym jarać trzeba coś konkretnie pojechać. Wprawdzie system zapisuje najgłębsze pochylenie ale na wyświetlaczu może pokazywać w czasie rzeczywistym każde najmniejsze wychylenie w trakcie jazdy. Zapytałbym twórcę tego wspaniałego gadżetu - Gdzie patrzymy w trakcie jazdy motocyklem? Mam nadzieję, że wszyscy znacie odpowiedź. Inną jej formułą jest - Jedziesz tam gdzie patrzysz. Ciekawe gdzie pojechali Ci, którzy postanowili oglądać jak wychylają się na danym zakręcie. Strzelam, że prosto w krzaki.

Zaimplementowano tu także zapis telemetryczny. Po co? Ten motocykl krzesa 105KM z 2 cylindrów i waży ponad 200kg. Stawiam, że trzeba by zawodnika pokroju Marca Marqueza by tym BMW dogonił SMOKA znajomego stąd blogera motolupa. To nie jest w żadnym calu motocykl sportowy. Ani nawet nadający się do prób bicia jakichkolwiek rekordów. Nie powiem, po dłuższej znajomości fajnie jeździ, choć początkowo byłem doń nastawiony sceptycznie ale na tor wolałbym zabrać swoją starą, pozbawioną gadżetów SVke. I pewnie też dostałaby baty od nawet dekadę starszych ścigaczy ale nie musiałbym tego oglądać na małym ekraniku, jak bardzo zostałem złojony. W BMW możecie to zrobić, jeśli to jedyny sposób, byście się przekonali, że to nie jest motocykl sportowy.

Wspomniałem tempomat. Tak, jest też w tym BMW. To BMW to czysty naked. Środowiskiem naturalnym nakeda, nawet tak dużego jest aglomeracja miejsko-wiejska. Po co zatem tempomat, skoro 90% życia spędzi na operowaniu manetką w zakresie 0 do 50% otwarcia co kilka minut. Nie nadaje się do turystyki bo nawet nie jest na tyle wygodny, by to miało sens. A na autostradzie z braku owiewki będzie tylko gorzej. Tempomat to fajny wynalazek nawet w motocyklu. Ale takim, który nadaje się do tego, by przemierzać nim setki kilometrów w jednostajnym tempie. Na tym BMW nie uda się to z jeszcze jednego powodu, pojemności zbiornika paliwa. Jego spory silnik, który wcale do oszczędnych nie należy, karmiony jest z zasobnika o pojemności ledwo 13 litrów! Na ile to starczy? Mi po zatankowaniu do pełna i wyruszeniu od razu (rozgrzanym) poza miasto komputer pokazał zasięg 273km. Wystarczyło potem wrócić do miasta i przejechać kilka skrzyżowań by pokazało zasięg 167km, a nadmienię, że poza miastem zrobiłem ledwo 35km. Można więc założyć, że jak już dojedziecie do jakiejś ekspresówki lub autostrady i w końcu będziecie mogli użyć tempomatu, to już za chwileczkę będziecie zmuszeni zjechać na tankowanie. Więc trochę tu ten gadżet bez sensu. 

Nawet nie wiem czy miał anty wheelie lub launch control ale byłyby one w nim jeszcze bardziej bezsensowne, choćby mając na uwadze fakt zaimplementowania kontroli trakcji, która skutecznie przeciwdziała podrywaniu przedniego koła w powietrze i jak najbardziej pomaga w szybkim startowaniu. Dodatkowo jest tu sprzęgło antyhoppingowe i quickshifter działający w obu kierunkach. A mając na uwadze te 105KM i ponad 200kg masy...Z kim niby miałby wygrać start? Z Suzuki GS500 udałoby się i bez elektroniki i reszty bajerów, z każdym innym motocyklem o podobnej pojemności pozostanie bez szans, nawet jeśli rywal będzie o dekadę starszy. Chyba każdy wie na co stać starego Fireblade'a lub duże Monstery albo Hornety, żeby nie zarzucił mi ktoś, że nakeda stawiam przeciwko motocyklom sportowym.

Zmienimy motocykl na taki, który stoi u mnie pod domem. Husqvarna Svartpilen 701 też ma kilka gadżetów poza ABS-em. Ma między innymi TC. Oraz całe 75KM. Do tego markowe zawiasy WP i całkiem konkretne ogumienie. Mimo niewielkiej masy naprawdę nie wiem czy ktokolwiek odnalazł sens istnienia tu systemu kontroli trakcji. On tu nie jest potrzebny bo nie ma praktycznie szans zadziałania. Nawet teraz na mokrej i zimnej nawierzchni, bez rozgrzania opon. Próbowałem. Nie ma potrzeby istnienia tego systemu w tym motocyklu bo jest za słaby, ma za dobre zawieszenie i za dobrą oponę. Jest tu chyba tylko dlatego, żeby uniemożliwiać jazdę na tylnym kole i palenie gumy. NIE!!! Bo można ją wyłączyć. Tak po prostu, za pomocą guzika. 

Po tych wszystkich obserwacjach i przemyśleniach nachodzi mnie pewna refleksja i ma ona także odniesienie do samochodów, które ostatnio gadżetami obładowywane są jeszcze bardziej. 

Jeżeli mamy sobie odpowiedzieć w przypadku niektórych motocykli, po co nam te gadżety i systemy w nich, skoro nijak nie mają one w jakimś konkretnym przypadku uzasadnienia to chyba są tu tylko w jednym celu. Byśmy byli zmuszeni do ich zakupu i znaleźli jakiekolwiek uzasadnienie do zapłacenia wyższej ceny. Nie ma innego wytłumaczenia. Szczególnie w przypadku choćby takiego Svartpilena, który przecież silnik, ramę i wiele innych elementów ma przeniesione wprost z KTM-a. Do tego ów silnik konstrukcyjnie pochodzi sprzed ponad dekady, więc nie jest jakimś majstersztykiem najnowszych technologii, która mogłaby być kosztowna.

Nie ma innego wyjaśnienia na istnienie pewnych rzeczy we współczesnych motocyklach jak tylko próba wytłumaczenia się producenta z żądanej ceny, za pojazd, który technicznie i technologicznie nie zmienia się od niemal ćwierćwiecza. Bo tym są ciągle współczesne motocykle. To w bardzo dużym stopniu wciąż te same koła, silnik, rama i dodatki stanowiące o jego urodzie lub brzydocie. Co więcej, owe dodatki mało już w kórym nowoczesnym motocyklu wykonane są z relatywnie droższej stali i zastąpione często bardzo tanim plastikiem. Domniemuję, że gdyby wyrzucić z takiego BMW F900R 80% gadżetów, zostawić tylko ów (to ustaliliśmy wcześniej) niezbędny ABS, TC i tryby zarządzania silnikiem, mógłby kosztować nie od 8800€ w Niemczech a spokojnie o cały 1000 lub nawet 1500€ mniej. Najlepszym przykładem tego jest cennik dodatkowych opcji. Wystarczy w podstawowym kolorze dodać pakiet "Dynamik" który dodaje jedynie światła do jazdy dziennej i system doświetlania zakrętów (który nomen omen działa dyskusyjnie) i cena wzrasta o kolejne 1000€ i nie dostaniemy do tego nawet nakładki na siedzenie pasażera, bo do tego, trzeba wybrać inną opcję kolorystyczną za dodatkowe 200€. Oczywiście całą resztę, tak w przypadku BMW jak i Husqvarny dostajemy od razu, bez dopłat, w pakiecie seryjnym. Tylko, skoro ich raczej nie potrzebujemy lub nigdy nie użyjemy (jak wspomniany żyroskop lub telemetria w BMW) to... Czy nie moglibyśmy rezygnując z nich kupić ten motocykl taniej? Założe się, że i wilk byłby syty i owca cała.

Rynkiem niestety rządzi (tak jak wszędzie) większość. A większość, w tym przypadku klientów bywa niestety dość bezrefleksyjna, mało krytyczna i podatna na chwyty marketingowe i...Gadżety właśnie. Patrząc na niektóre parametry niektórych motocykli a potem patrząc na listę ich wyposażenia odnosi się wręcz wrażenie, że ktoś tu nam wpycha drogi gadżet, w którym to co faktycznie istotne, czyli choćby stosunek mocy do masy, elastyczność, kultura pracy i ogólne faktyczne parametry, które decydują o tym jak się nam będzie jeździć, zepchnięto na drugi lub dalszy plan. W niektórych przypadkach ilością gadżetów producenci zdają się niemal przykryć srogie niedostatki produktu i fakt, że na tle motocykli starszych z tej samej klasy, tu otrzymamy jakieś obute w tani plastik, trzęsące się, przyciężkawe toczydełko. Ale za to będziemy mogli sobie posprawdzać czasy okrążeń dookoła miasta, bo jest taka opcja w naszym wyświetlaczu.

Nie wiem. Może jestem już stary, może faktycznie już pewnych rzeczy nie rozumiem. A może uodporniony na chwyty marketingowe i lubiący zadawać pytania, na które trudno odpowiedzieć. Wolę gdy to, co kupuję służy konkretnie do tego, do czego jest przeznaczone. Pewnie dlatego zdjęcia nadal robię "lustrzanką" a nie telefonem. Może dlatego też jednak jakoś wolę moja surową, wyzutą z elektroniki i wszelkich "nianiek" starą SVke, w której brak nawet ABS-u. Ale pewnie dlatego też motolupa woli ujeżdżać swojego SMOKA zamiast rozglądać się za nowymi "plastikami", które jak sam chyba już stwierdził, w niczym szczególnie lepsze nie są i nie będą. A skoro tak...To po co przepłacać. 

W przypadku nowego po prostu jesteście do przepłacenia zmuszeni, więc warto negocjować cenę. Powyżej macie sporo do tego argumentów.


Komentarze : 4
2021-01-21 20:03:39 Erjot

Nie mam aż tylu bajerów. U mnie jest jeszcze tradycyjny analogowy obrotomierz z małym wyświetlaczem. Pewnie, że wyprzedzanie poboczem nie jest mądre ale taka sytuacja może się też przydażyć, gdy jeździsz przepisowo. Nigdy nie wiadomo czy na drodze nie spotkasz rozsypanego piachu czy innego syfu i wtedy nie potrzeba nawet dużej mocy by tylne koło odjechało jeśli taka sytuacja nas zaskoczy.
Nie pamiętam nawet dokładnie jaki mam bak ale między tankowaniami robię w zależności od dynamiki jazdy od 180 do 230 km. Gdy wpadam na autostradę mając już trochę w siodle to wtedy tempomat daje odpocząć mojej ręce bo jazda nakedem z większymi prędkościami jest dosyć męcząca. Ogólnie to rzadko z niej korzystam ale jestem zadowolony, że jest.

2021-01-21 18:34:38 thrillco

Erjot - Po częsci wiele w naszym podejściu zalezy od pewnej perspektywy i własnych doświadczeń oraz też punktu widzenia. nie neguję, bo nie wolno, istnienia pasywnych i aktywnych systemów bezpieczeństwa. ABS wydawał sie zbednym wynalazkiem, dzis nie umiemy sobie nawet wyobrazić nowego motocykla bez tego systemu. Napisałem tez jednak o tym, ze to tez zalezy od motocykla czy cos nam jest wnim potrzebne czy nie. Nie ma dyskusji, ze w takim S1000R który ma 165KM trakcja jest tak samo przydatna jak ABS. inna sprawa, ze pisze z perspektywy miejsca gdzie od lat przebywam...Tu nie WOLNO wyprzedzić ci poboczem nikogo i niczego. Punkt. Wiecej...jedyną sytuacja w której mozesz motocyklem ominac zator czy korek drogowy to rozwazne poruszanie sie pasem awaryjnym autostrady tylko do najblizszego parkingu. tak jest w niemczech. Tu niedozwolone jest tzw. "filtrowanie" czyli przeciskanie sie w korku na przód peletonu. nie znaczy ze nikt tego nie robi ale...W razie W szkody pokrywasz sam bo ubezpieczenie sie na ciebie wypnie bo złamałes przepisy. Więc robi to niewielu. Aprilia Tuono tez wymaga zarówno kontroli trakcji jak i antywhillie i ok...Ale 75 konna Huska? ten system jest tu naprawde chyba po to by podnieśc cene (i moze prestiż) motocykla. bardziej by mi sie przydał w SV, choćby po to by czasem oszczędzic tylną opone. Ale w swoim S1000R masz tez pewnie ten żyroskop pokazujacy wychylenia na zakretach...Uzywasz? Tempomat...S1000R ma zbiornik 17,5litra a pali nieszczególnie wiecej niż przytoczony F900R, który ma zbiornik 13 litrów...A wiec w twoim jest jakis sens tego wyposażenia, bo jednak gdzieś mozesz tym dojechac bez pauzy na tankowanie. W F900R wyglądało to pewnego razu tak, że zatankjowanym do pełna pojechałem w kierunku autostrady do której mam ok 25km...na autostradzie ledwie 40km, odwijając w granice rozsądku czyli ok. 140-160, powrót do miejsca zamieszkania...komputer pokazuje zasięg...43km...Wiec gdybym został na autostradzie pewnie własnie musiałbym tankowac, wiec nawet nie miałbym okazji uzyc tempomatu :) neguje tu raczej istnienie typowych gadzetów, które nie tylko sa raczej zbędne ale nawet, których po prostu nie uzyjemy wiecej niz raz w zyciu..A cena przez to, że sa na pewno jest wyższa.

2021-01-21 00:41:29 Erjot

Zapomniałem dodać, że ABS też mi się wydawał taki średnio potrzebny, aż do momentu kiedy musiałem awaryjnie hamować, zblokowałem koło i wyglebiłem. Od tej pory każdy następny motocykl musiał posiadać ABS i wiele razy mnie już ratował.

2021-01-21 00:21:18 Erjot

Pewnie masz rację, że producenci wymyślają większość gadżetów po to żeby skusić klientów i na nich zarobić. Wychodzi nowy model z tymi bajerami i ten poprzedni wygląda przy nim jakby wybrakowany, a przynajmniej ma takie robić wrażenie by skłonić potencjalnego klienta do zmiany. Jednak czy wszystkie te elektroniczne zabawki, które mogą wydawać się zbędne są rzeczywiście niepotrzebne to już według mnie nie zawsze jest takie oczywiste. Kilka razy zmieniałem zdanie na temat elektronicznych gadżetów, które wydawały mi się zbędne. Tak na przykład właśnie tempomat w moim nakedzie S1000R. Nigdy bym go dodatkowo nie zamówił bo wydawał się całkowicie niepotrzebny jednak był na wyposażeniu motocykla więc posiadam. Myślałem, że nie będę używał, aż do momentu kiedy musiałem wyskoczyć czasem na autostradę, żeby nie przeciskać ciągle w korkach. Okazał się wtedy bardzo przydatny. Na nakedzie przy wyższych prędkościach, trzeba mocno trzymać się kiery, a prawa ręka dodatkowo ciągle w jednej pozycji szybko drętwieje i wtedy nieoczekiwanie okazuje się, że ten tempomat pomaga i powoduje, że jazda o dziwo staje się dużo wygodniejsza, choć na dłużej to raczej nudna no ale czasami nie ma innej opcji.
Druga sytuacja związana jest z kontrolą trakcji. Jeździłem wcześniej litrówkami bez tej opcji, więc nauczyłem się traktować manetkę z wyczuciem. Nie zauważyłem, żeby ingerowała no chyba że celowo gwałtownie odkręcałem. Niby teoretycznie zbędna, aż do czasu kiedy chciałem wyprzedić auto poboczem. Wydawało się czyste ale jednak nie było. Odkręciłem i tył zatańczył, gdyby nie mój czuwający strażnik skończyłoby się źle, a tak tylko pobujało i pojechałem dalej.
Kończąc chciałem napisać, że ja już tak kategorycznie nie neguję różnych wynalazków techniki, bo nigdy nie wiem czy nie okażą nieoczekiwanie przydatne lub co ważniejsze uratują mi tyłek

  • Dodaj komentarz