Najnowsze komentarze
@MotoVoice12 - sprawnośc juz właśc...
Ach, Alpy - może kiedyś... Przewod...
@ Okularbebe - tak, zdecydowanie b...
Szacunek bo byłeś w tych wszystkic...
No yamahy z tym motorem tak mają. ...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

20.02.2022 10:51

Coś za coś

Sezon zacząłem dokładnie 01.01.2022. Zima taka straszna, że bardziej obawiać się trzeba o znalezienie czasu na mycie motorku niż to czy warunki będą odpowiednie.

I tak właśnie się stało. Nowy rok przywitał mnie słońcem i temperaturami powyżej 10st. Nie było się nawet sensu namyślić, co do tego, czy sezon należy zacząć. Do tego krótko przed świętami trafił mi się nowy zakup wyprzedażowy. Ostatnia część garderoby, której mi bardzo brakowało - spodnie z podpinką na chłodne dni. Była promka 50%, grzechem byłoby nie skorzystać. Można więc powiedzieć, że mam komplet na chłodniejsze i słabsze dni lata i to komplet od Buse.

Sprawdzić jednak trzeba a okoliczności bardziej sprzyjające być nie mogły, bo dotychczas przy temperaturach poniżej 13 st zwyczajnie było mi zbyt zimno. 

To był pierwszy wyjazd w roku a od tego czasu nastąpiły kolejne, bo zima taka wiosenna w tym roku. Komplet ubranka sprawdza się doskonale i wychodzi na to, że nie tylko góra ale właśnie ciepły dół jest równie istotny. Zdarzały się wyjazdy, które wymuszały powroty już po zmierzchu przy 3-5st i nie zmarzłem ani razu. Powiem więcej, raz jakoś chłodno mi się zrobiło na ostatnich kilometrach przed domem, rzut oka na termometr - 2,5 st. niby wyjaśniało sprawę ale jednak nie. Po prostu zapomniałem się zapiąć i 20km przeleciałem z rozpieta do połowy kurtką. 

Jak wielka różnice robi dobry ubiór przekonalismy sie podczas pierwszego wyjazdu małżonki od czasu zakończenia rehabilitacji złamanej nogi. ja mógłbym tego dnia do zachodu słońca ganiać bez żadnych ujm, bo kiedy tylko jest w miare sucho i powyżej 5 st. to już wiem, że muszę się martwić tylko o rozgrzanie opon a nie o to czy mi bedzie zimno. Małżonka niestety takich zasobów garderobianych nie ma. Dziwne, bo to domeną kobiet jest kupowanie za wiele i bez potrzeby. Właściwie to nie dziwne, bo moja piękniejsza część motocyklowej rodzinki ubranek na motocykl ma całą furę ale nic z tego nie nadaje się na jazdę wczesną wiosną. Nie zrobiliśmy tego dnia nawet 20 km i miała serdecznie dosyć, jazdę trzeba było zakończyć tak z powodów zmarznięcia a przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo. Jeżdżenie na motocyklu ze skostniałymi palcami rąk i trzepiąc się całym nie ma wiele sensu a może doprowadzić do tragedii. Nie warto robić tego na siłę, bo ma być to przyjemność a nie męka i walka z własnymi słabościami i przyrodą. Od tego są sportowcy i na pewno wychodzi im to lepiej niż komukolwiek z nas mijanemu na drodze. Coś za coś.


Jak dotąd najdłuższy wyjazd udało się zaliczyć na dwa motocykle, z poznanym w ubiegłym roku kolegą. Zaplanował wyjazd na kawę, który ostatecznie skończył się pokonaniem niemal 200 km. To był świetny dzień. Bardzo rześki nawet po godzinie 11, kiedy wyruszyliśmy i przyjemny praktycznie do samego powrotu pod dom w porze obiadowej. A kawę zamówiliśmy tego dnia w miejscu, gdzie jak się okazało, podają ją w miskach na zupę i także w tej ilości. Kawa była super, tylko wywołała w drodze powrotnej pewne, znane pewnie wszystkim kawoszom perturbacje. Po drodze trafiliśmy na jedno dodatkowe zagrożenie o tej porze roku - młodą rogaciznę. Udało się bez większych perturbacji ale trochę stracha na pewno narobiły. Szczególnie, że tak dla nas jaki  dla tych parzystokopytnych był to pewnie pierwszy kontakt tego typoszeregu. Samochody pewnie już znały, ryczącego znacznie głośniej metalowego konia raczej nie, więc ich reakcja była trudna do przewidzenia i wymagająca wzmożonej uwagi. W ogóle o tej porze roku, choćby właśnie z powodu tego, że młode potrafią się pojawiać nawet na niezalesionych odcinkach drogi lepiej panować nad stanami euforii i pokonywać kilometry najwyżej z prędkościami dopuszczalnymi a lepiej nawet nieco wolniej. Coś za coś.


Sprawiająca coraz więcej problemów Aprilia RS4 125 syna zaparkowała w końcu u człowieka, który miał się nią solidnie zająć i doprowadzić do porządku, tak bym ja miał spokojna głowę o zdrowie chłopaka a on wreszcie pełnię szczęścia z posiadania pierwszego, wymarzonego motocykla. Człowiek, który wziął ją pod skrzydła jest specem najwyższej próby, to już wiem, choćby po sposobie w jaki informuje o tym co i gdzie zaszło i co zostało zrobione. Szkoda, że takich ludzi trzeba z coraz większą świecą szukać. 

Niedługo odbiór maszyny. Czekamy właściwie na właściwą pogodę. Niestety obecnie szalejący orkan wymusił odłożenie w czasie tej operacji, której sam doczekac sie nie moge, bo coś mi mówi, że różnica będzie ogromna. Tanio niestety nie było, bo ilość znalezionych problemów, ceny części i zakres prac był bardzo spory. Coś za coś.


Mój Shiver natomiast już czeka na swoje graty, bym mógł we własnym zakresie wykonać to co niezbędne w jego obsłudze i przygotowaniu do sezonu, czyli wymiana oleju i filtrów. Niestety wadą bardziej współczesnych motocykli jest i tak wymuszone przez producenta wizytowanie autoryzowanego serwisu, celem skasowania na wyświetlaczu ikona klucza, która przypomina o potrzebie wykonania prac serwisowych po osiągnięciu określonego przebiegu. Do tego dojdzie oczywiście pełna diagnostyka i choć prace nie będą pewnie trwały dłużej niż 15 minut to rachunek pewnie będzie zbliżony do tego, który zapłacę za to co wymienię we własnym zakresie. Coś za coś.


Jako, że Shiver technicznie nadal stanowi dla mnie sporą zagadkę, w wolnych chwilach skupiłem się na odnalezieniu schematów budowy całego motocykla. Po co? Po jedno, że będę wiedział gdzie co w motocyklu jest a po drugie, że wiem co ile kosztuje. No i lubie wiedzieć, tak po prostu.

Przy okazji bliżej zainteresowałem się układem rozrządu, bo ów jest dość nietypowy jak dla współczesnej maszyny, co mnie odrobinę zaskoczyło. Okazuje się, że to układ kombinowany, gdzie łańcuchy rozrządu (bo są dwa) napędzają jedno koło zębate, które potem napędza kolejne dwa koła zębate kręcące wałkami rozrządu. Wszystko oczywiście razy dwa, po jednym komplecie na cylinder. To wreszcie wyjaśniło mi tajemnicę dość osobliwej pracy silnika, który jest bardzo zbliżony do tego znanego z Hondy VFR 800, która ma rozrząd na kołach zębatych. Zaletą jest, że cały układ nie posiada żadnego napinacza łańcuchów i nie wymaga interwencji nawet po 40 tys.km. To zresztą mogłoby być małą tragedią, bo ewentualna konieczna wymiana wiązałaby się z kosztami jakie trzeba ponosić np, przy samochodowych silnikach V8. Ot technika! W ogóle ciekawie wyglądają interwały serwisowe Aprili Shiver 900, pomijając fakt, że niezależnie od przebiegu, niektóre rzeczy trzeba zrobić co najmniej raz w roku. Niemniej po 10tys. wymaga wyłącznie wymiany filtra powietrza (który tani nie jest), całą resztę (olej, filtry) wykonuje się dopiero po 20 tys.km, zaś po 40tys. km przychodzi duży serwis z wymianą wszystkich płynów, także w przednim widelcu oraz sterowanego hydraulicznie sprzęgła. Mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że jest motocyklem ogólnie mało wymagającym. Co jednak nie tłumaczy ceny za filtr powietrza, który wymieniać trzeba najczęściej. Coś za coś.


W całej tej euforii braku potrzeby przerywania sezonu na dłużej niż parę tygodni, jeżdżąc zapominam robić zdjęcia, więc tym razem biblioteka będzie dość uboga. Poza tym dopadł mój telefon ten sam kłopot co wielu innych używających telefonu jako nawigacji na uchwycie przy kierownicy - aparat jakos niechetnie łapie ostrość i robi dość słabe fotki. A robił wcześniej wspaniałe. Coś za coś.


Komentarze : 2
2022-02-22 17:39:44 thrillco

No yamahy z tym motorem tak mają. Kolega ma MT07 i potwierdizł, że nic nie ma. Apki maja to juz od kilku lat. Fajne i nie fajne jednoczesnie, bo albo jeździsz oddawac pieniadze za nic albo jeździsz z wnerwiająca ikonką klucza :/

2022-02-21 21:12:47 Jazda na kuli

Czytając uświadomiłem sobie że Tenera nie wyświetla żadnych powiadomień o nadchodzącym serwisie. Tiger wyświetlał symbol płaskiego klucza.

  • Dodaj komentarz