Najnowsze komentarze
@MotoVoice12 - sprawnośc juz właśc...
Ach, Alpy - może kiedyś... Przewod...
@ Okularbebe - tak, zdecydowanie b...
Szacunek bo byłeś w tych wszystkic...
No yamahy z tym motorem tak mają. ...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

20.06.2009 22:05

XX - Pierwszy kontakt

Nie było mnie jakiś czas. Kiedy wróciłem wiedziałem, że kupowany XX na pewno był już po wszelkich formalnościach od jakiegoś czasu. Pogoda też była ale...

 

Okazało się, że nie przejechał ani jednego metra. Tak, 2 tygodnie na legalu i postojówka w garażu. No jak tak można! Z drugiej strony, jak wcześniej pisałem, chyba koleżka źle obliczył chęci na zamiary i teraz po prostu patrzył na te swoje cudo i ogarniało go przerażenie. Trzeba było coś z tym zrobić.

Znalazłem sobie jakiś głupi pretekst, żeby do niego zajechać. Kiedy zawitałem wiedział, że nie ma przebacz. Piękna pogoda, kask i kurtka w bagażniku...Tomek nie odpuści. Wykręty koleżki trwały jakieś 20-30 minut. Zwyczajowo, miał całą masę rzeczy do zrobienia, śmieci wynieść, psa nakarmić, rozpalić w piecu, żeby wodę podgrzać...przebrać się...o! Akumulator włożyć. Na szczęście właśnie był świeżo po ładowaniu i tylko czekał.

Potem pojawia się problem trudny do rozwiązania niczym wejście na K2:

-Tomek nie oznaczyłem śrubek od klem akumulatora i nie wiem, która jest do plusa, a która do minusa, bo całkiem je wykręciłem i nie wiem czy będą pasować i...

-Oooddaj to - zabrałem mu śrubki z ręki.- śrubokręt "krzyżak" mi daj.

Po minucie bestia zagadała od dotknięcia. Kiedy motocykl już się rozgrzewał do przejażdżki jego właściciel w drugim narożniku był gotowy zemdleć. Poszedł się wreszcie ubrać i chyba po drodze trochę go odpuściło. ja tymczasem podjechałem pod bramę.

Wytoczyłem sprzęta na osiedlową uliczkę i czekam. Właściciel przychodzi, ja zarzucam kask na banie, kurtałke na garb. Ok gotowy. Stoję i czekam...kolo stoi i czeka.

-No, co jest, pal i dajemy - rzucam w jego stronę.

Wykonany gest jasno wskazuje ze odpalić mam ja, właściciel chce poplecakować. No dobra, lęk nie minął.

Kreuje się tu na twardziela, ale powiedzmy sobie szczerze - wcale, ale to wcale nie czułem się ani komfortowo ani zbyt pewnie. Nie mój sprzęt, do tego brak solidnej jazdy przez ostatni okres trwający ok. 2 lata a i wcześniej to były jedynie krótkie epizody na nie własnych, różnej maści maszynach. A tu...164KM w pełni gotowe i potwierdzone parametrami z hamowni, gdzie wykazało katalogowe 284km/h. Do tego koleś jako plecak, którego w życiu nie wiozłem. Nie...wcale nie czułem się, ani zbyt pewnie i już na pewno nie komfortowo. Bliżej mi było raczej do jednej z wież WTC tuż przed tym jak się zawaliły. Filary mi trochę miękły ale udawałem, że mam się dobrze, choć mogłem runąć w każdej chwili.

Tylko, że to przecież motocykl...taki, jak każdy inny, tylko jeden z najmocniejszych jakie miałem między nogami dotychczas. To, czego tu się bać? Odpalamy i ruszamy. Hmmm...miło...fajnie...szit rondo! Szit kierunkowskaz! Oo...to trzeba powiedzieć - XX to jeden z tych motocykli, którymi rondo pokonuje się całkiem przyjemnie. No to walić kierunkowskaz. Wyjeżdżamy na drogę prowadzącą do przejścia w Bobrownikach. Prosta jak w mordę strzelił przez ok. 8km.

-To...k...tylko nie wi..ja...100 - słyszę za plecami. Rozumiem, że koleżka już ma kolana i nie chce więcej jak 100 na blacie. Wpożo, jego machina, on tu rozkazuje...;)

No to dajemy. 3,4,5,6 łoooooł ależ to idzie!

Eee 60 z kawałkiem...no to spory zapas. Odkręcam..80..no jest 100...o żeszzzzz, przecież ten licznik w milach jest! Citoren jakiś,..no kurde przecież nie będę teraz zwalniał...120...heh..fajnie, bąki puszczam wolniej niż toto się napędza! TIR...wolna, redukcja na 5...łaaaał, niepotrzebnie. 1100 robi swoje, niestety ja jeszcze o tym nie wiem. XX wystrzelił z 5 biegu jak rakieta i po zakończeniu manewru musze jedynie sprawdzić, czy właściciel jest jeszcze obecny. Jest. Nic nie mówi...albo już miał zawał i nie żyje albo tak go zatkało, że nie ma siły krzyczeć :) Ja tam się już od jakiegoś czasu czuję jak ryba w wodzie. Szczególnie, że daaaaaawno nie miałem tego mile łechcącego zmysły uczucia, że pod prawą ręką niczego mi nie brakuje.

Na dużej zatoce przy skrzyżowaniu zrobiłem postój. Zrzuciliśmy kaski.

-I jak?- pytam, próbując ocenić stan psychiczny mojego pasażera.

-No nieźle...trochę się wystraszyłem jak tego Citroena zacząłeś wyprzedzać, ale zamknąłem oczy i pomyślałem "a huk...od tego to jest" - no cóż...zaprzeczyć nie mogłem, po to się ma jednak trochę tych kucy i możliwości by czasem z nich korzystać.

To był bardzo udany dzień. Właściciel osobiście zrobił wreszcie trochę kilometrów, a syndrom zaczął go skutecznie dopadać...trudno mi jest więc powiedzieć, kiedy znowu będę miał przyjemność dosiąść XX-a.

Ah i jeszcze jedno...tego dnia kolega zamykał oczy jeszcze kilkukrotnie :)

Komentarze : 9
2009-07-03 12:10:17 slivex

czekamy na kolejne opowieści o XX i jego właścicielu

mam nadzieje że niedługo sam już będzie jeździł ;)

przyczepności, szerokości i troche odwagi

2009-06-21 22:23:07 honda potęga

Licznik w milach a ten o kilometrach mysli hehe dobre...pierwsze lody przełamane.

2009-06-21 22:23:07 honda potęga

Licznik w milach a ten o kilometrach mysli hehe dobre...pierwsze lody przełamane.

2009-06-21 22:10:51 slivex

licznik w milach ;)
hahahhahahah padłem

2009-06-21 12:49:47 speedfighter636

Teraz to szerokości i odwagi :)

2009-06-21 00:09:06 Juno

Teraz to mu tylko szerokości życzyć ;)

2009-06-20 23:50:41 beebas

No, to już teraz będzie z górki. A nawet jak pod górkę to dzięki takiej maszynie żadne wzniesienia nie straszne :-)

2009-06-20 22:42:13 Thrillco

Tak zrobił...ale oczy zamykał kiedy nie kierował :)

2009-06-20 22:39:40 beebas

To ja nie rozumiem - zrobił w końcu za kierownicą te trochę kilometrów czy tylko jako pasażer - bo nie wyobrażam sobie żeby siedząc za kierownicą miał zamykać oczy i to kilkukrotnie ;-)

  • Dodaj komentarz