11.06.2009 19:42
Świerszcz vs. Cross
Nie mogę powiedzieć, żebym był jakimś entuzjastą off roadu. Lubię motocykle ale lubię też, gdy owy motocykl pozwala na coś więcej, poza odrobiną szaleństwa. Cross...nie mam nic przeciwko, popatrzeć jak to robią profesjonaliści jest zawsze przyjemnie, a atmosfera nawet na najmniejszych zawodach regionalnych jest taka, że miło się tam przebywa.
Tak się jednak składa, że małymi kroczkami cross wkradał się w moje motożycie, głównie za sprawą kolegi, którego prawdopodobnie znacie z forum scigacz.pl. Tenże kolega zakupił ostatecznie sprzęt, o którym można powiedziec już spokojnie, że jest PRO. KTM SX125 z wszelkimi akcesoriami pozwalającymi zrobic z niego w pełni rasową crossówke, która asfalt powinna oglądac z wysokości lawety do motocykli lub przez tylną szybę vana, którym jest wożony.
Złożyło się tak, że trafiłem na prezentację owego sprzęta w całkiem ładny wiosenny dzień. Patrząc na sprzęta...no Cross jak Cross, ani za czysty ani porywający wyglądem. Długie lagi, tyłek podniesiony pod sufit, jak na tym jechac?!
Miałem się zaraz dowiedzieć. Nie było szans żebym się wykręcił, więc skorupa na łeb, 1 i...zgasł. Aha...bo zimne jeszcze crossy tak mają. No to go właściicel solidnie rozgrzał, żeby przypałów nie było. Jeszcze raz. Skorupa na łeb, 1...jedziemy. Hmm...że lekki to sie czuje bo wyrywa do przodu na każdym biegu bez specjalnego proszenia. Trochę niemiłe na początku efekty wstępnego driftu jakoś mnie nie zniechęciły. No to manetka na opór, w końcu to tylko 125. Coś go z lekka przymuliło, odpuszczam...powtórka. Łooohohoho...prrr maleńki. No fajnie, kto by się spodziewał po takim maleństwie tendencji do zrzucania z grzbietu. Powrót. Pogadanka. Jak...no, fajnie ale coś nie tak, bo zamula jak mu odkręcisz nagle na opór. Tego być nie powinno.
Spoko...runda druga. Trochę odważniej. Gaz, gaz,gaz. Bzyna idzie ładnie ale ma zadławki. Ewidentnie coś tu nie gra. Nawrót. Ogień. Może trzeba go przedmuchać. Pruje na ostatnim biegu tak, że mi ręce prostuje i nagle coś niedobrego się zaczyna dziać. Silnik pracuje jakby w środku była kupa kamieni i do tego gaśnie. Szybko sprzęgło, hebel...stoje. Silnik też i cały pojazd też. Kopie...nic z tego, nie ruszę go nawet o milimetr. Ewidentnie zarżnąłem sprzeta...lol. Na 3 kilometrach! Hardcor ze mnie:)
Ogólnie w silniku okoniem stanął tłok i w żadną stronę ruszyć się nie dał. Moto pojechało do naprawiania. Kosztowało to tyle co połowa jego wartości a ja...trochę bardziej niż do crossów uprzedziłem się do dwusuwów a raczej ich niezawodności.
Minął miesiąc z dużym hakiem. Moto zrobione i znowu nie było siły, zostałem na niego posadzony. Wcześniej coś w nim nie grało a podczas naprawy wyszło parę spraw do poprawki. Efekt...ja mam za długą szyje i na szczeście długie rece do takich motocykli. Motocykl jak nie ten, który poznałem. Głowa mi prawie spadła przy odejściu, ręce wyprosotowało z taką siłą, że tylko małpi chwyt utrzymał mnie na siedzisku. Oj potrafi toto potrafi. Nie bez powodu mówi się, że w crossie 125 w 2 takcie to niczym R6 na torze, bez twardych cohones nie podchodź do ostrej jazdy bo Cię tylko wytarga i zeszmaci.
Ciekawe...pewnie czeka mnie jeszcze kolejne bliskie zapoznanie z tym motocyklem (miało być motorkiem ale SX125 na taką nazwę nie zasługuje, jest pełnoprawny) i zastanawiam się na ile może spodobac mi sie cross? Na pewno nie aż tak bym zaczął mysleć o zakupie takiego motocykla...ale w kategorii funu chyba jest w stanie pokonać każdy jednoślad jakim dotychczas miałem okazje jeździć.
Wynik...1:1
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (17)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)