27.02.2021 21:53
Byle bez falstartu
Cudem też można nazwać, że przy tak nagłym
ociepleniu i całkiem sporej ilości śniegu i lodu, który
podlany deszczem błyskawicznie został zmieniony w wodę, udało się
uniknąć poważniejszych powodzi, o co obawy jednak tu i
ówdzie były. Ale tak jak ów śnieg, ku naszemu
szczęściu obawy też się zmyły. Wspominam o tym nie bez powodu, bo
2 z 3 posiadanych maszyn garażuje niedaleko Dunaju i to po tej
stronie, gdzie jest znacznie niższy bo ledwo 2-3 metrowy wał,
który już kiedyś (pod koniec lat 90-tych) został przelany
przez rzekę, która płynie ledwie 20 może 30 metrów
dalej. A garaż jest niewiele wyżej niż normalna linia brzegowa
więc widmo zalewanego garażu to nie było coś, co przydało
spokojnych snów. Ale odeszło bez sensacji.
Hurra! No więc...Ten nagły front przyszedł do nas
nieco wcześniej niż do polski. Już czwartek i piątek, kiedy byłem
w pracy zapowiadał się interesująco. A w weekend uderzenie z
pełną mocą. Termometr w słońcu wariował i chciał wyjść poza
skalę. Grzech nie skorzystać. Moto nowe pod domem było zmuszone
przezimować, bo zima zaskoczyła nas jak drogowców i potem
już nie było jak dokulać go do garażu na drugim końcu miasta. A
później to przestawało mieć sens. Oczywiście z perspektywy
czasu i kilku dni solidnych mrozów może jednak lepiej by
się stało, gdyby mimo wszystko w tym garażu stanął. Ostatecznie
zimę spędził pod domem przykryty oczywiście właściwym "namiotem"
na te warunki, więc generalnie miał sucho, tyle, że
zimno. Zabijcie mnie - nie wymontowałem z niego
akumulatora, bo zakładałem, że skoro jest pod ręką, to od czasu
do czasu się nim pojedzie...Okazji raczej jednak nie było, bo
nastała prawdziwa zima i nigdy nie było wiadomo, kiedy i ile
śniegu napada w ciągu najbliższych 15 minut. Słońca nie było,
wszystko mogło się zdarzyć. Skłamałbym, gdybym napisał, że nie
wsiadłem w ogóle. 3 razy krótkie rundki mimo
wszystko udało się zrobić ale sumując nie dały więcej niż 60km.
Za zimno. Więc to był bardzo dobry pretekst by sezon
zacząć. Pogoda odpowiednia, akumulator choć nowy, to na pewno nie
odmówi podładowania podczas jazdy a i błoto z opon będzie
miło zrzucić. Odpalenie od praktycznie pierwszego obrotu
rozrusznika uspokoiło nerwy o stan baterii. Kompleksowa lecz
szybka kontrola, kask, rękawiczki, ciao bella - lecim! A przy
okazji test szybki fotochromatycznej w kasku, która
przyszła dwa dni wcześniej. Na początek delikatnie, połapać
temperatury, przypomnieć sobie zasadnicze ruchy, funkcje,
przetrzeć klocki i przede wszystkim złapać luz. Pierwsze
kilometry to bardziej przypomnienie sobie wszystkiego, tak by nie
popełnić żadnej głupoty. Wybudzić pamięć i odruchy ciała,
przypomnieć sobie jak to wszystko w tym konkretnym motorku
działa. Ale ogólnie jest zajebiście. Do tego
fotochromatyka szybki powoduje, że w końcu nie jestem oślepiany
przez całkiem silne słońce. Wprawdzie jechałem bez pinlocka i to
był mały błąd, bo jak szybka była akurat zaciemniona a przy
okazji zaszła lekką parą na skrzyżowaniu to przez chwilę
widziałem prawie nic a dostrzeżenie np. sylwetek ludzi
spacerujących chodnikiem wymagało dodatkowego skupienia uwagi. Z
pinlockiem pewnie temat zniknie. No to czas wskoczyć ze słońca w
ciemny las. Przejeżdżam spokojnie przez miejscowość z
ograniczeniem do 30 tki, akurat cały czas jadąc pod słońce, więc
szybka mogła się zaciemnić maksymalnie, potem kawałek pod
górkę i już na otwartym gazie wpadałem w wężowo wijący się
zjazd prowadzący przez las. Fotochromatyka jest genialna. Ani na
chwilę nie poczułem by było zbyt ciemno, szybka rozjaśniła się
dość szybko i ani na chwilę nie miałem żadnych problemów z
widocznością czy oślepiającym słońcem. Potem znowu wioseczka z
30-tką i znów odwinięcie, słońce, droga i ja. Super! Co mi
tego dnia nieco psuło zabawę to fakt, że z okazji pierwszego tak
ciepłego dnia skorzystać postanowili dosłownie wszyscy i w dużej
części na rowerach. Jeździli wszędzie, całymi grupkami i zwykle z
dziećmi, które no cóż...Z doświadczenia wiem, że
widząc coś innego niż samochód lub szkolny autobus bywają
trochę nieobliczalne i nieprzewidywalne. Nie chciałem kusić losu
i spokojnie wróciłem już do domu uważając na kolejnych
50-ciu lub więcej wszędobylskich familijnych rowerzystów.
Ale sezon został zainaugurowany i to jak poszła mi ta przejażdżka
pozwala odbierać same pozytywy. Bo umówmy się, często po zimowym śnie
robimy w pierwszych dniach ogromne głupoty, czasem cały ich
łańcuch. Jest ciepło i to nam trochę odbiera rozum. I widzę to
obecnie na drogach będąc w pracy (jeżdżę ciężarówką) i
zazdroszcząc tym co już sobie jeżdżą, bo akurat nic innego do
roboty nie mają. I właśnie w pracy zrobiłem sobie listę tych
głupot, którą teraz wymienię i fajnie by było, gdyby się
okazało, że czytając to przypomnie sobie ktoś, to o czym właśnie
pierwszego dnia zapomniał i... Tym razem się udało. Zła ocena warunków I -
To chyba podstawowy grzech jaki zauważyłem. To że nam jest ciepło
nie znaczy, że z motocyklem jest tak samo. Mimo że było ciepło,
jadąc obserwowałem cały czas wskazania na wyświetlaczu i w
trakcie całej przejażdżki silnik ledwo osiągał nominalną
temperaturę roboczą. Przez większość czasu jednak oscylował w
okolicy 68-75st. a powinien raczej zbliżyć się i pozostać na
pułapie 80st. o ile silnik sobie z tym poradzi o tyle powinno nam
to dać do myślenia w kwestii ogumienia. Jeżeli silnik się nie
rozgrzewa to można śmiało założyć, że opony też nie pracują w
zakresie optymalnym więc...Nie mamy takiej przyczepności jak nam
się może wydawać. A wszyscy albo prawie wszyscy jak widzę
odwijają jakby szli na slicku po torze wyścigowym... Do tego w
miejscach, gdzie są jakieś zagajniki, zacienienia itp. często
droga nie jest jeszcze sucha, często można trafić na większą niż
oczekiwana ilość naniesionego żwiru itp... To wszystko może nam
sezon zakończyć równie szybko jak my go zaczęliśmy.
Myślcie o pogodzie i temperaturach z punktu widzenia motocykla i
warunków drogowych a nie z punktu widzenia, że "mi jest
ciepło więc jest ok". Proszę. Zła ocena warunków II
- W niemczech widok niezwykle rzadki ale jednak się zdarza. Z
racji przepisów na motocyklu ubezpieczenie działa przede
wszystkim i głównie wtedy, kiedy motocyklista używa
odzieży ochronnej. To nie jest tak, że niemcy lubią jeździć "na
rycerza" tylko w pewnym sensie muszą. Kask, kurtka, spodnie, buty
i rękawice są obowiązkowe, jeżeli liczysz na odszkodowanie gdyby
coś się stało. Tobie, sprzętowi, komuś innemu, innemu pojazdowi.
Nie ważne są okoliczności, ważne jest czy miałeś pełne ubranko
czy nie. Coś jak zapinanie pasów w aucie. Musisz i koniec.
Ale i tu są dwie grupy, które o to podejrzewam,
głównie młodzież oraz obcokrajowcy oceniając warunki jako
"w uj ciepło" zakładają zwykle tylko kask i jazda. Mam kilku
kolegów, którzy tak jeździli, bo po prostu 20 lat
temu to były drogie i prawie niedostępne dla "kowalskiego"
rzeczy. Dziś cierpią reumatyzmy i wiele innych schorzeń,
których by uniknęli gdyby...Używali jakiejkolwiek ochrony,
która jak się okazuje, nie chroni nas tylko w razie
upadku/wypadku ale też przed skutkami bezpośredniego wystawienia
na wpływ warunków atmosferycznych. I choć temperatura
pokazuje 20st. w słońcu to owiewające nas powietrze przy 100km/h
może dość szybko załatwić nam stawy kolanowe i inne...Nie polecam
sprawdzać, zapytajcie kogoś kto długo jeździł bez odpowiednich
ubrań czy dobrze śpi w nocy. Zła ocena warunków III
- Naszych własnych warunków. Oczywiście z punktu widzenia
osoby, która pauzowała 15 lat to punkt bardzo ważny, bo
nabieranie nawyków, przywyknięcie i przyzwyczajenie do
pewnych rzeczy trwa znacznie dłużej. Ale dotyczy każdego. No poza
tymi, którzy sezon mają cały rok. Cała reszta, tak jak i
ja powinna pamiętać, że zima powoduje zaniki. Zanik pamięci
mięśni, odruchów, prawidłowych reakcji, bo nie mamy tego
jak ćwiczyć. O ile miesiąc przerwy raczej nie zrobi wielkiej
różnicy o tyle zima tak długa jak ta powoduje pewien
rodzaj "skostnienia" a ten powoduje, że nieświadomie jestesmy
spięci nie tam gdzie trzeba i luźni nie wtedy kiedy luźni
powinniśmy być. Naprawde nie warto od pierwszych
kilometrów się forsować bo najprędzej skończy się to
drętwieniem tej lub innej części ciała i choć jazda sama w sobie
będzie przyjemna to raczej na pewno jakoś ją odchorujemy. A nie
musi tak być. Osobiście odczuwam pewien rodzaj przyjemności
właśnie ze spokojnych pierwszych kilometrów, kiedy niemal
w pełnej symbiozie z maszyną, powoli przywracam wszystko na swoje
miejsce, podczas, gdy maszyna rozkręca kulki swoich łożysk,
rozgrzewa ściany cylindrów, spasowuje wszystkie zastygłe
przez zimę części w sprawnie działającą machinerię gdy ja
odzyskuje pewność siebie, właściwy chwyt, automatykę,
sposób poruszania się, układania ciała, przyjmowanie
właściwej pozycji. To naprawde jest fajne i daje na koniec takiej
jazdy dużą satysfakcję gdy uświadamiacie sobie, że to przychodzi
bardzo łatwo i szybko, jeżeli tylko poświecicie temu odrobinę
uwagi. I nagle okaże się, że wszystko gra jak należy i
wówczas ty i motocykl jesteście tą jedną machinerią,
która ze sobą współdziała zamiast się zwalczać. No
i na drugi dzień niczego nie odchorujecie, gwarantuję. Warto to
potraktować jak rozgrzewkę przed prawdziwym maratonem. Na pewno
wtedy zabiegniemy dalej i lepiej. Dziwne plany i szybka
realizacja - I nie o podróże tutaj chodzi, bo te
można i szybko zaplanować i zrealizować nawet w dobie pandemii.
Chodzi raczej o to, co już wymyśliliście, że zrobicie ze swoimi,
często właśnie nabytymi maszynami, by w nowy sezon wkroczyć z
czymś świeżym. To zwykle łańcuch pomyłek a czasem głupoty.
Przykład z życia? Brat kolegi - zakupił kierownice i lusterka
montowane na końcach kierownicy. To był dobry miesiąc temu ale
zamontować postanowił teraz. Kiedy już zmienił kierownice i
przyszło zamontować lusterka okazało się, że ich uchwyty są na
zakupioną kierownice o cały rozmiar za duże. Naprawdę nie dało
się tego sprawdzić przez miesiąc? :) Ok, to wasze życie, wasza
kasa, wasze problemy i można uznać to za wymądrzanie się
ale...Moze jednak warto sprawdzić pełny opis elementu,
który chcemy kupić i upewnić się, że będzie pasował na
pewno i do motocykla i do pozostałych elementów? I nie
chodzi o dopasowanie kolorystyki bo to faktycznie kwestia gustu.
Owszem, że można odesłać, zamówić właściwe itd. ale...To
trwa prawda? Macie czas na to by tracić go na przesyłanie sobie
paczek w tę i z powrotem? ja nie i unikam takich sytuacji i nie
żałuję. Gorzej jednak jest z tym co widuję tu i
ówdzie na mediach społecznościowych. Zaliczyłbym to do
kategorii - Janusza garażowe przeróbki. Pominę już
zakładanie końcówek "marki" Atrapowicz z Aliexpress, bo
poza ew. większym hałasem (hałasem nie lepszym brzmieniem, bo nie
są niczym strojone) raczej mogą tylko zaszkodzić, czego dowodem
niech będzie spora ilość motocykli do sprzedania z dopiskiem
"uszkodzony silnik", bo zwykle takie końcówki są tego
przyczyną. Bywa nawet w niemczech, że sprzedający się przyznaje,
że uszkodzenie było spowodowane właśnie zamontowaniem
niewłaściwej końcówki. i to mimo, że w niemczech nie da
się legalnie takiej no name-owej końcówki zamontować, bo
powoduje to nieważność przeglądu technicznego. Ale jest gorzej bo
trafiam często też na osoby chwalące się już wyciętym
katalizatorem jako "super przeróbką na nowy sezon". Serio?
I naprawde tacy ludzie myślą, że gdzieś w dalekiej Japonii tłum
inżynierów staje na rzęsach by nie popełnić seppuku gdyby
się okazało, że po dodaniu katalizatora silnika nie da się już
tak zestroić by nie stracił on swoich parametrów?
Zauważmy, że choć coraz więcej motocykli spełnia normę Euro 4 i 5
to mimo zachowania tych samych jednostek napędowych nie straciły
one parametrów a czasem nawet zyskały. Zapewniam, że
wycięcie katalizatora spowoduje prędzej spadek tych
parametrów niż polepszenie czegokolwiek. A być może
spowoduje też uszkodzenie silnika lub wydatnie skróci jego
żywot, bo zjawisko falowe występuje tak samo w 2 jak i 4 suwach,
można więc bez szczególnego zagłębiania się w annały
technikaliów dojść do wniosku, że wycinając cokolwiek z
wydechu raczej szkodzimy niż robimy coś dobrze. Mało tego...W
związku z występowaniem efektu falowego w wydechach zmiana samej
końcówki poza brzmieniem nie zmienia niczego na lepsze
jeżeli nie zrobimy kilku dodatkowych rzeczy. A są to m.in. wraz
ze zmianą końcówki zmiana filtra na sportowy o zwiększonym
przepływie oraz najlepiej też wpięcie Power Commandera, bo tylko
wtedy zyskamy cokolwiek poza większym hałasem. CZy muszę w
ogóle pisać, że wycięcie katalizatora ostatecznie może
spowodować niedopuszczenie lub wręcz wycofanie (przy pierwszej
kontroli) do ruchu po drogach publicznych? Wymontowywanie db kilera - to
już jest nie tylko głupota, która nie przysparza
motocyklistom zwolenników ale zwyczajne proszenie się o
kłopoty o ile nie prowokowanie do tego, by policja zaczęła
bardziej zwracać na motocyklistów uwagę w najbardziej
negatywnym znaczeniu, czyli zwyczajnie, często bezpodstawnie się
czepiać. Nic ich tak do tego nie zachęci jak kilku pajaców
ze zdjętym db killerem przelatujących przez centrum miasta.
Naprawde markowa, odpowiednio dobrana końcówka wydechu
jest w tym przypadku wystarczajaca by było nas słychać przy
jednoczesnym nie stwarzaniu negatywnych reakcji większej liczby
osób niż normalnie. W sumie jako motocyklista sam dostaję
kur..cy jak mi pod domem 5 razy w ciagu 15 minut przelatuje jakiś
bombowiec bez db killera, przez którego prawie okna
wypadają z ram. Nie, to nie jest fajne - To jest wyłącznie
głupie. To chyba tyle z głównych
"grzechów" jakie sam zaobserwowałem. Dlatego napisałem, że
ten inauguracyjny przejazd odebrałem bardzo pozytywnie.
Głównie dlatego, że przeprowadziłem go z głową na karku a
nie małpim rozumem. Mimo długiej pauzy, która przez zimę w
sumie tylko się przedłużyła to jednak podczas tej jazdy
zauważyłem, że większość rzeczy przychodzi mi już całkiem
naturalnie, że nie spinam się jak zawodnik przed walką, jestem
całkiem luźny, nie trzymam się kierownicy tylko trzymam
kierownicę (w ubiegłym roku złapałem się kilka razy na tym, że
bywało odwrotnie, co oczywiście skutkowało odrętwieniami
nadgarstków), znacznie łatwiej wyczuwam już hamulce,
operuje manetką gazu i właściwie głównym elementem,
który jeszcze muszę poprawić względem ubiegłego roku to
redukcja z międzygazem. Choć akurat Huski ma pełny quickshifter i
może dlatego nie bardzo się do tego przykładałem. Tak czy inaczej
mogę bez kozery stwierdzić, że jestem w pełni usatysfakcjonowany
z tego jak wyglądała pierwsza jazda po zimowej przerwie, bo śmiem
zaryzykować twierdzenie, że była znacznie lepsza niż ostatnia w
roku ubiegłym. To chyba jest progres. I tylko takich wrażeń Wam
wszystkim życzę. LWG
(nikt nie zauważył, że tel. miał ustawienia jakości "kalkulator"...trudno...)
Komentarze : 4
Gie-na-2oo - Dlatego ja postanowiłem, ze na razie nie jeżdże tam gdzie dróg nie znam. mam to szczęscie, ze w pracy i tak ogarniam codziennie inny kierunek regionu w promieniu do ok. 40km od miejsca zmaieszkania, co da sie potem łanie połaczyć w ciekawa traskę dookoła praktycznie całego...nazwijmy to powiatu. Wsyzstkie te drogi bardziej lub mniej ale znam. A jak sie wjezżę i poczuję sie juz zupełnie naturalnie podczas jazdy i złapie sie na tym, że juz nie musze niczego kontrolowac u siebie w zachowaniu, czyli jade tak jak ryba pływa w wodzie - odruchowo wybiorę sie w bardziej niznane rejony. Wydechy to ogólnie temat rzeka. Cos jak oleje. ja jednak podpieram sie wiedzą mądrzejszych ode mnie a Ci mowią zawsze, że puszka prze wszystkim dedykowana do tego konkretnego modelu, wówczas nie ma ryzyka negatywnych wpływów czy to na silnik czy tez jego parametry. Sama puszka zwykle nie ma lub ma bardzio niewielki wpływ na to jak motocykl i jego silnik sie zachowują. najwieskza zmiana to obniżenie masy i głosnosc, która tez hmmm...nie zawsze daje porżadnay efekt wiec warto czasem sprawdzić organoleptycznie jak to wychodzi. oczywiscie kiedy kupujesz juz z puszką to wyboryu wielkiego nie masz. A podnoszenie innych parametrów to jak napisałem juz wczesniej, jestm ożliwe ale wymaga głebszego siegniecia do kieszeni, bo to nie są tanie rzeczy, chociaż...Powiem, ze zastanawiam sie nad PC od Dynojet, bo to jest na tyle fajna zabawka, że potem z sieci mozesz pościągać kilka óżnych map i da sie to tak pomontować, że da sie je łatwo zmieniać w zaleznosci od tego na jaki rodzaj jazdy sie nastawiamy. A różnice naprawde sa odczuwalne po zmianach tych map. nawet na spalaniu.
Ja korzystając z pogody też wyskoczyłem w sobotę trochę polatać i zabawa ta uświadomiła mi, jak dużo ten rok niejeżdżenia mi zabrał. Jeździłem ja i kolega na Versysie 650. Poprowadził mnie na fajne górki i zakręty, zabawa przednia, ale fakt jak bardzo zostawił mnie w tyle pokazał mi dwie rzeczy: po pierwsze kompletnie nie zrobiło to na mnie wrażenia, w sensie tego negatywnego, nie czułem się gorzej, czy, że powinienem mu coś udowadniać, po drugie pokazało mi braki i to jak bardzo spinam się na drogach, których nie znam. Starałem się zrelaksować, ale moje ciało co i raz sztywniało w gotowości. Jednak nic na siłę, wszystko młotkiem, w myśl zasady, że jak przyjdą umiejętności to prędkość przyjdzie sama.
Ciekawa rozkminka w temacie wydechów, ja miałem wrażenie, że zmiana samej końcówki nie ma wpływu na performance, bo wszystko i tak dzieje się na wysokości katalizatora. Kupiłem moto z wymienioną końcówką i wizualnie bardzo mi to leży- oryginalna puszka jest wg mnie paskudna. Nie jest to import z Chin, a lokalna Brytyjska firma i wyjątkowo solidna robota. Jeśli chodzi o tembr to chyba nie ma specjalnej różnicy, bo i tak cały hałas zjada katalizator, który w tym egzemplarzu waży niebagatelne 5kg. Mam nadzieję, że w kolejny weekend pogoda również dopisze, bo chcę się trochę wjeździć w te serpentyny, o których dowiedziałem się w sobotę:)
Thrillco lubi to bym rzekł. Nie no na myśli miałem tak jak napisałem, puszki producentów nieokreslonych, niewaidomego pochodzenia i zazwyczaj przy ofercie opisanych tak, że łasciwie pasuja do wszystkiego. Wiadomo, ze puszka dedykowana z wszelkimi certyfikatami itp. nie zrobi złej roboty a właśnie czesto zysk przede wszystkim nan iższej masie bywa bardzo odczuwalny. paramtry raczej mało kiedy sie mzieniaja, najczęsciej jest ot odczucie bardizej su niż obiektywne, powodowane czesto tym, żem oto po prostu zaczyna głosno ryczeć, wiec odbiór wrażen jst tym potegowany. To mw. tak jak jazda 100km/h polonezem i najnowszym mercem. W mercu masz wrazenie, że stoisz, w Polsdku, że zaraz odlecisz :) No i z tym faktycznym zyskiem to tak jak napisałem i jak Ci powiedzieli na hamowni - jak chcesz miec zysk nie tylko wagowy i dźwiekowy to do puszki powinien dojsc filtr i PC. bez PC to nigdy nie ma sensu i nie tylko w motocyklach, w samochodach też. mam podłubanego pod 300KM Focusa ST i kiedys zrobiłem eksperment, przywróciłem nominalna moc bo to moglem zrobic urzadeniem bluefina jednym kliknieciem. Pozostałe rzeczy zostały bez mzian, wioec wydech, dolot, IC itp...Auto jechało gorzej niż stockowy Focus 1.6 :) W moto pewnie jest jeszcze gorzej z uwagi na pojemność i strojenie jednostki. Ja w Suzuki mam Leosia SBK i drze sie wystarczajaco głośno..Czasem mam wrazenie że az za bardzo, nie widze w ogóle sensu w wyciaganiu db kilera. nie wiem jaki typ ludzi to robi ale normalni nie są. A co do nowych wydechów dedykowanych Akrapa...No jest trochę smeisznie...Do Huskiego jest taki, można od razu przy zakupie zamówić. Zmiana - 0. To ostatnio jakas plaga Akrapów. Ani lepiej nie wyglądają ani niczego tak naprawde nie zmieniają. WIec raczej szukaj innego, bo tylko kase wywalisz i nie bedziesz zadowolony. Co do doskonalenia itp...No jak napisałem, po 15 latach naprawde pierwsze kiloemntry w ubiegłym roku bywały...jakby to ujac...Bolesne. Zdrętwiały kark, odrętwiałe nadgarstki..trzeba było sobie wszystko przypominać, uczyć sie od nowa, przyzwyczajac sie i całe ciało. ja mam tez niewielkie ale jednak kłopoty z kregosłupem, które szczególnie dokuczaja właśnie przy zmianie na jakis nowy rodzaj pojazdu gdzie zajmuje zupełnie nową pozycje zak ierownica. Tak miałem po peirwszych dłuzszych jazdach ciezarówką, tak miałem tez w pierwszych dniach po jeździe na moto. Musi bolec, bo zycie boli :) Wpis bardziej kierownay jest jednak do osób młodych, które czesto ponosi fantazja i bardziej łasnie takich osób, które jak ja zaliczaja comeback po latach. Miesiac czy dwa pewnie nie robi szczególnej różnicy ale rok lub dwa na pewno. osobiscie do kwestii bezpieczeństwa przywiązuję uwage bardziej z punktu widzenia samego siebie i rodzinki na drodze. Ekspertem też nie jestem a tym bardziej nie należę do swietych. Uznałem po prostu, że warto zwrócić uwage i przypomnieć pare drobiazgów. osoby które jeżdża praktycznie nieprzerwanie od lat X, jak ty na pewno nie potrzebuja jakiegoś szczególnego czasu na oswajanie sie, po prsotu...wsiadasz, odpalasz i jedziesz... No i hmm..nie iwem jak twoje wczesniejsze ale Tenerka 700 ma kilka genialnych rozwiazan, które faktycznie pozwalaja nie przejmować sie po czym właściwie sie jedzie :D
Hej. Też nie lubię ryczących wydechów, ale z mojego doświadczenia było tak:
W Kawie Z1ooo założyłem ixila sx1 ful przelot puste rury przez co moto dostało niewiarygodnego pałera, schudło 9kg na wadze i chętniej zmieniało kierunek jazdy (były dwa wielkie wydechy, a została puszeczka pod silnikiem). Nic innego nie robiłem, nic nie stroiłem (oprócz 10 min na wolnych żeby sam złapał ustawienia). Zrobiłem nim 26 k i chodził wspaniale, obecnie ma go znajomy, przebieg około 50k - pracuje bez zarzutu.
W Tigerze założyłem Leo Vince Evo carbon i także nic nie stroiłem. Moc raczej nie wzrosła, choć w niskich obrotach miał jakby mocniejszy dół, no i wspaniały dźwięk (z db on, bo off się nie dało jeździć) Ale co ważne masa wydechu spadła o 3kg, przez co łatwiej się go prostowało z kosy, bo tłumik wisiał jednak wysoko. Jak sprzedawałem moto, miało 55k i pracowało perfekcyjnie.
W Bandicie 600 założyłem dominatora (znów bez strojenia) zrobiłem 15 k, sprzedałem, a potem miało go 2ch moich kumpli do przebiegu 50k - bez problemów.
Wszystkie te wydechy były dedykowane do modelu, więc przypuszczam że dedykowane jednak zachowują prawidłowe zjawiska falowe. Co innego wyprucie ori puszki, tak jak piszesz.
Z PC doświadczenia nie mam.
Ale mam z K&N - założyłem do Tigera jak już miałem Leo Vinca - i to była katastrofa, moto nie jechało. Na hamowni powiedzieli, że bez PC nie ma co tego stroić, a jedynym sposobem jest usunięcie K&N. W ogóle bekę mieli niezłą z ludzi stosujących te filtry bez głębokiego tuningu. Więc cóż, wróciłem do papierowego filtra ori i moto błyskawicznie dostroiło się samo i wróciło do pełnej mocy.
Reasumując jestem wielkim fanem sportowych układów wydechowych, ale koniecznie dedykowanych i markowych, z homologacją i naklejkami (dominatora bym drugi raz nie kupił) Wszystkie moje sprzęty przechodziły badania techniczne bez problemowo.
Co do Tenery, to też prawdopodobnie zmienię, chociaż obecny dźwięk bardzo mi się podoba. Wybiorę prawdopodobnie czarnego Akrapovica, bo nigdy nie miałem, dlatego też że podobno jest najcichszy, zmienia tylko lekko barwę dźwięku. No a poza tym wygląda kozacko i co bardzo ważne, waży ponad 3kg mniej niż ori
U mnie we wpisie zapomniałem napisać o wrażeniach z powrotu na moto po paru miesiącach. Pewnie to kwestia doświadczenia, bo mam zupełnie inne wrażenie niż Ty i Gie-na-2oo - po przerwie zimowej jeździ mi się tak samo jakbym dzień wcześniej jeździł. Żadnego przypominania, doskonalenia z powrotem pamięci mięśniowej, nic. Brak wrażenia przerwy. Nie odnotowałem także gorszego zachowania puszkarzy, nikt mi nie zajeżdżał (może dlatego że mam biały motor, biały kask i siedzę b wysoko) Ale nie jeździłem też szybko. Syf na drogach też mi nie przeszkadzał. Może jest po prostu tak, że jak się dłużej jeździ to po prostu staje się przyzwyczajonym do najróżniejszych warunków, a może się po prostu na tym nie konecntruje, popada się w rutynę. Dodam tylko, że sam pisałem kiedyś artykuły o bezpieczeństwie na motocyklu, wypadkach i takich tam, a teraz takie zagadnienia mało mnie interesują, jakoś tak naturalnie coraz mniej im poświęcam uwagi. Ale tego czego jestem absolutnie to ogromny wpływ tzw pasywnego bezpieczeństwa, czyli jasne ciuchy i prawidłowe pozycjonowanie siebie na jezdni względem innych pojazdów.
Lewa!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (17)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)