13.04.2021 19:35
Drobiazgi, które robią róznicę.
Tak właśnie się u mnie obecnie stało. Huski został
odstawiony na pierwszy serwis po docieraniu, czyli po przekulaniu
się 1000km bez przekraczania 6500 obr/min. Może na początek, co właściwie się działo z
samym Huskim i jak przeszedł pierwszy okres
eksploatacji. Ogólnie prawie wzorcowo. Prawie bo
pojawiła się nieszczelność pod dekielkiem płynu hamulcowego
hamulca przedniego. Hmmm… Poza tym właściwie nic. Po
przejechaniu ok 800 km dało się już wyczuć pewne zmiany w
zachowaniu silnika. Stał się bardziej żwawy, przestał wpadać w
nieprzyjemne wibracje poniżej 4tys.obr. nadal w nie wpada ale
bliżej 3,5 tys. jako że obroty biegu jałowego to 2 tys. a to
jednak spory singiel to przyjąć trzeba, że te wibracje pozostaną
już na zawsze przy tak ogromnym kotle, gdy się go zmusi do pracy
na zbyt wysokim biegu przy zbyt niskich obrotach. Ale nie są one
też już tak nieprzyjemne i nie występują nagle, tylko przychodzą
stopniowo dając w miarę wcześniej znać, że warto zmienić
bieg. Na początku okresu docierania pamiętam, że
byłem nieco zawiedziony, bo choć na papierze Huski wyglądał
lepiej niż SV to jakoś nie dało się tego poczuć. Był zdecydowanie
bardziej spokojny i po prostu wolniejszy. Już nie jest. Wprawdzie
na starcie nadal przegra o kilka metrów, co będzie winą
dziwnie zestrojonego pierwszego biegu, który jest mega
krótki. Dalej jednak, szczególnie przy
wykorzystaniu seryjnego tutaj quickshiftera nie da raczej SV-ce
szans. A na 4,5 i 6 biegu zaczyna naprawde juz pruć jak szalony i
by rozpędzić się w mgnieniu oka do prędkości, przy których
ryzykujemy co najmniej spory mandat lub nawet czasową utratę
prawka wystarczy już tylko poprosić lekko odwijając manetkę gazu.
Mając zapięty 5 bieg i jadąc 80km/h wystarczy pomyśleć, że chcę
140 i Twoje życzenie zostaje migusiem spełnione. nadal nie w tak
brutalny sposób jak robi to SV, która wyrywa
okrutnie i bez pytania, czy sie dobrze trzymasz ale czasowo
raczej wychodzi na jedno. Tylko Huski robi to grzeczniej, z
typową dla siebie łagodnością, niemal jakby z obawy o swojego
jeźdźca, czy ów wie o co prosi. SV-ka nie pyta, robi. Jak
się nie trzymasz, twój problem. Teraz Huski stoi na “śrubkowaniu”
serwisowym i w zamian, by mieć się czym przemieścić do domu i po
odbiór otrzymałem innego Huskiego. Wyprowadzono mi małą
srebrną strzałę, czyli Husqvarne Vitpilen 401. na początku
chciałem pomarudzić, że wolałbym po raz coś większego, po dwa
najlepiej motocykl, który osobiście interesuje mnie jako
zakup w przyszłości. Me myśli kierowały się ku Suzuki GSX-S 750
lub KTMowi Duke 790. jednak zwyciężyła ciekawość, bo Svartpilen
401 był początkowo rozważany, zanim nie padło na 701 z kilku
istotnych powodów. Vitpilen 401 to motocykl taki sam
tylko...Trochę inny. Pierwsze wrażenie - boziu jakież to maleństwo!
Taki śliczny maluszek pozawijany w srebrne pieluchy. Śmieszny. Po
prostu. To taki motorek, który wywołuje uśmiech ale sam
nie wiesz...Czy to uśmiech politowania, czy ten z tych, kiedy
widzisz małego berbecia proszącego o lizaka. jeszcze raz -
śmieszny. Bliższe oględziny porównawcze wykazuje
poza gabarytem kilka innych różnic. Oczywiście cała
pozycja, zamocowanie kierownicy, kanapa. Właśnie. Kanapa wygląda
tu na zdecydowanie wygodniejszą niż w dużym Svartpilenie, w
którym ta część przypomina obszyta materiałem deskę. Tu
jest grubiej, mięsiściej. Więc powinno być git. nie to, że na
dużym Huskim nie jest. przeciwnie. Siedzenie w formie deski
sprawdza się nawet lepiej niż w SV. jest wygodne, nie powoduje
przedwczesnych bólów a dzięki swej długości pozwala
na łatwe zajmowanie różnych pozycji na motocyklu. Od
całkowicie wyprostowanej poprzez lekko pochyloną aż do niemal
całkowicie złożonej do zasuwania autostradowego. Jak wcześniej
pisałem, bez szybki jakiejkolwiek takie pochylanie nie przynosi
wielkiej poprawy. No to odpalamy i lecimy małym Vitpilenem 401
do odmu. Pozycja - już nie jest śmieszna.
jest….Dziwna. Pierwszy raz jadę motocyklem, na
którym właściwie nie widzę przed sobą niczego. jestem tak
pochylony do przodu, a motorek jest tak krótki, że aby
sprawdzić wskazania wyświetlacza muszę po prostu spojrzeć...W
dół! Całkowicie w dół, tak jakbym chciał zobaczyć
czy podem na jest droga. i wtedy widzę wyświetlacz. Przede mną
bezpośrednio jest tylko droga. Spojrzenie w lusterko wymaga
przekręcenia całej głowy w tą stronę, którą chcemy
skontrolować. Własciwie równie dobrzem ogłoby ich nie być,
bo przy tak skręconej szyi kątem oka i tak już widzicie czy coś
obok jedzie czy nie. Wystarczy jeszcze 2 centymetry i juz wiecie
czy coś jedzie za wami. i cóż...przez to, motorek dla
osób z moim wzrostem (182cm) raczej może być
zwyczajnie...Niebezpieczny, bo zbyt często wymaga całkowitego
oderwania wzroku od drogi i kierunku w którym zmierzamy na
rzecz czy to spojrzenia w lusterko czy na prędkościomierz. To nie
jest fajne ani tym bardziej śmieszne. Fajny jest za to silnik i skrzynia
biegów. Dźwięk wydobywający się z seryjnego wydechu jest
bardzo wyraźny i całkiem mięsisty. Niby pyrkanie 400-tki ale jest
to pyrkanie zwiastujące możliwość fajnej zabawy. i tak jest.
Dzięki mega precyzyjnej skrzyni także w tym maluchu wyposażonej
seryjnie w pełny quickshifter. I tu się zatrzymamy na moment.
Szybko się zorientowałem, że albo coś w naszym Svartpilenie jest
nie ok, albo te skrzynie i system quickshiftera bardzo muszą się
różnić. W małym Vitpilenie naprawde sprżegła mozna uzywac
tylko do ruszenia i zatrzymania się. Resztę biegów w
dół i w górę obsługuje się lekko, latwo i
przyjemnie notujac lekkie klikniecia przy bardzo lekkim
stuknieciu w dźwignię zmiany biegów. W dużym Svarpilenie w
dźwignie musiałem zawsze niemal walić z siłą młota. W
górę. W dół było jeszcze gorzej więc zupełnie
odpuściłem używanie systemu do zbijania biegów. Do tego
kompletny brak precyzji lub wręcz jakaś wada między biegiem 5 i
6. Tu najczęściej wpadał jakiś międzyluz zamiast biegu i operację
trzeba było dokończyć ręcznie z użyciem sprzęgła. uznałem, że w
porównaniu do gładko i precyzyjnie działającej skrzyni i
shiftera w Vitpilenie, to mam jakąś kaszanę albo coś jest nie w
porządku. Więc zadzwoniłem i poinformowałem o spostrzeżeniach,
prosząc o sprawdzenie tematu. Jeśli chodzi o samą zabawę to głównym
atutem silnika jest jego elastyczność. Jadąc po mieście 50-60km/h
praktycznie nie ma znaczenia czy jedziemy na 3, 4 czy 5 biegu. Na
każdym motorek jedzie spokojnie i na każdym gotowy jest do
nagłego ataku, gdyby zaistniała konieczność. Oczywiście na 5-tce
nie rozpędzi się tak nagle jak na niższych biegach ale na tyle
żwawo, że jadąc “landówką” można sobie darować
redukcję biegu celem wyprzedzenia marudera. Bieg 6-ty jest już
raczej typowo podróżniczy. Przy 70 jest jeszcze za wysoki,
za to sprawnie napędza pojaździk w zakresie 80+km/h kończąc na ok
155km/h. Wiem, dupy nie urywa ale umówmy się, niewiele
jest miejsc, gdziem ożna legalnie jeździć szybciej. Kolejna fajna sprawa to zawieszenie a
właściwie całe podwozie, wliczając w to rame. Czuje się
odpowiednią sztywność, tak, że mimo iż to cudeńko waży niewiele
więcej niż 125-tki to jednak przy dużych prędkościach
naprzemiennych zakrętach jest bardzo stabilnie. Do tego w pełni
regulowany widelec oraz regulacja napięcia wstępnego na tyle
zadają szyku i sprawuję się świetnie nawet w ustawieniu
fabrycznym, czego pewnie zasługą jest sama pozycja wymuszająca
niejako stałe doprężenie i dociążenie przodu. A mimo to nie jest
za twardo i po kiepskich drogach nie wytrzepie jeźdźca jak na
deskorolce. Tu WP montowane w tym maluchu jak i w dużym Svarcie
sprawują się lepiej niż doskonale. Podobnie hamulce. nie są to
brembo tylko By bre a więc takie budżetowe brembo. Hamują jednak
bardzo mocno a jednocześnie precyzyjnie. Na masę tego motorka
wydajność hebli jest aż nadto wystarczająca. Do tego ABS ma dwa
tryby pracy - Road i Supermoto. W tym drugim można blokować tył.
Pytanie po co w takim motocyklu tryb Supermoto kierujcie do
Husqvarny. Ja nie wiem. Podobnie jak nie rozumiem tu zastosowania
kontroli trakcji. Zaskoczeniem in minus okazało się za to
siedzisko. niby grubsze, mięsiste, prezentujące się bardziej
komfortowo niż w dużym Huskim, jest niemiłosiernie twarde i na
dłuższą metę niewygodne. na tyle, że po przejechaniu połowy
dystansu do domu, czyli ok. 30km już odczuwałem spory dyskomfort
w części, gdzie kończą się plecy i zaczyna mniej szlachetna część
naszego ciała. nie fajnie naprawdę. To właściwie pierwszy
motocykl, który zadał mojej tylnej części tyle bólu
w tak krótkim czasie. Straszna fuszerka. I żeby nie było,
na Huskim 701 potrafiłem zrobić jednym rzutem 100km i nie czułem
ani odrobiny dyskomfortu i chętnie siadałem na nią znowu by
pokonać kolejne kilometry. A to początek dopiero. Dalej jest
gorzej. Do twardej i mało wygodnej kanapy trzeba dodać
jako spory minus sama pozycję. To niby ma byc taki cafe racer,
dlatego zamiast normalnej, zamontowano połówki kierownicy
umieszczone na modłę motocykli sportowych. Bardzo nisko. Na tyle
nisko, że właściwie ktoś mojego wzrostu wciąż wisi na kierownicy.
Przez to, że motorek jest krótki, to cały czas jadę po
składany jak scyzoryk z wychyloną do góry głową. I to
niestety nie na moje juz lata. Dojechałem z całkowitym
odrętwieniem karku, które trzyma do teraz.To jest okreopne
i prawde mówiac nie mam pojęcia dla kogo jest ten
motocykl? Dlaczego? Dlatego, że Aprilia RS4 125 mojego syna też
wymusza pozycję stricte sportową i poskładaną ale gabaryt i
rozłożenie ciężarów jest tak naturalne, że jeździ się po
prostu przyjemnie bez utyskiwania na ból karku, wiszenia
na kierownicy itp. Ale Vitpilen 401 postawiony przy Aprili
wygląda jak motorower a nie pełnoprawny motocykl, na który
trzeba juz posiadać odpowiednia kategorię prawa jazdy.Synowi sie
podoba i tu jest chyba cała tajemnica. Vitpilen jest skierowany
do ludzi bardzo młodych, którzy drętwiejący kark,
bóle pleców i tyłka od niewygodnego siedzenia na
razie nie mają na wyposażeniu standardowym. nie ma innego
wytłumaczenia. I pewnie dlatego budując 125-tke zdecydowano
się jednak oprzeć ja na platformie Svartpilen, z klasyczną
pozycją, bo takiego Vitpilena nie kupiłby nikt.
Chyba. Jeśli miałbym tą krótką (i jeszcze nie
zakończoną) przygode z Vitpilenem 401 odsumować najkrócej
jak się da, to po prostu napisze to co powiem po pierwszym dniu -
Byłby świetny, gdyby był Svartpilenem. Na szczęście mały
Svartpilen w ofercie Husqvarny jest, więc jeżeli kiedykolwiek
przejdzie wam przez myśl zakup któregoś z tych
maluchów, to jednak kierowałbym się ku tradycyjnej
sylwetce, z normalna kierownicą w Svartpilenie. Siedzenie jest
takie samo ale moze w innej pozycji nie tak uciążliwe. To
musielibyście sprawdzić sami. Ja przynajmniej wiem dwie rzeczy. Pierwsza to
ta, że wybór Svartpilena był wyborem jak najbardziej
właściwym. Druga, to to, że wybór dużego był wyborem na
wyrost, biorąc pod uwagę, że to motocykl dla żony. Mały
Svartpilen dostarczyłby pewnie przez długi czas sporo frajdy,
może nawet tyle samo co duży. Oczywiście istniało ryzyko, że po 2
maksymalnie 3 sezonach stałby się za mało zabawowy. Duży brat
rozwiązał ten problem i to raczej całkowicie. Teraz czekam na
odbiór z serwisu i pierwsze próby zapalenia
kontrolki limitera obrotów. Coś czuje, że będzie się
działo. P.S. Właśnie sobie jeszcze coś uzmysłowiłem. i
to też nie będzie na plus Vitpilena niestety. Nominalnie podawana
moc to 44KM. Moim pierwszym poważnym motocyklem był GS500E,
który nominalnie miał bodaj 47KM. Nie wiem ile miał
mój, bo miał wypalone uszczelniacze, do zaworów od
lat nikt nie zaglądał no i swoje też miał nakulane i nikt nie był
w stanie zagwarantować, że wskazywane 37tys.km to prawdziwy
przebieg a ja w to mocno wątpię. Nie wiem czy dodatkowy cylinder
mógł robić aż taką różnicę ale GS potrafił pojechać
dużo powyżej 150km/h i jednak napędzał się znacznie żwawiej a to
tylko różnica nieco ponad 100 ccm, paru koni za to co
najmniej 3 dekad, jeżeli chodzi o konstrukcje. Czyli co?
Dzisiejsze 40 konie nie sa aż tak żwawe jak te sprzed 30 lat?
Najwyraźniej.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (17)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)