27.04.2021 21:58
Mówcie mi - Hipokryta!
Pamiętacie, jak utyskiwałem na różne, moim skormnym zdaniem nieco zbędne “pomagajki” w nowoczesnych motocyklach. Jak pisałem, że jest tego za dużo i wiele z tych rzeczy, w wielu motocyklach jest...Niepotrzebne. Dla niezorientowanych - odnośnik tu : https://thrillco.riderblog. pl/Na_co_nam_to_,b5657.html
Kiedy zdarzy się Wam, że ktoś będzie właśnie mówił takie rzeczy, że za dużo, niepotrzebne i bez sensu, a raczej będzie to gość starszej daty, który ujeżdża lub ujeżdżał motocykle sprzed dekady lub nawet dwóch, zapytajcie czy jeździł jakimś naprawde współczesnym motocyklem. Dłużej niż dzień. Pewnie nie. Stąd też jego przekonanie o wyższości techniki analogowej nad cyfrową.
Jak wiecie już, ja też uważam, że świat analogowy jest fajniejszy. Wróć...uważałem. To się odrobinę zmieniło. Wiecie też, że osobiście ujeżdżam bardzo analogową Suzuki SV650 i znacznie mniej analogową Husqvarne Svartpilen 701. Ten pierwszy ma...Koła, silnik, ramę i hamulce. Przyspiesza, hamuje, skręca i to...tyle. Drugi poza tymi podstawowymi składnikami ma oczywiście współczesny ABS, kontrole trakcji, quickshifter, znacznie bardziej pokrętny komputr sterujący pracą silnika pewnie też ma. Ma też znacznie nowocześniejsze i bardziej zaawansowane zawieszenie, kończąc na hamulcach od brembo. Cóż, gdyby miał powstać film w którym jakiś mięsożerny dinozaur walczy ze swoim zdigitalizowanym odpowiednikiem, nie ma lepszego zestawienia. Napisałem już dużo o różnicach między tymi motocyklami i nie ma sensu tego dalej rozwijać. Sęk w tym, że dinozaur w tym filmie dostaje takie ciosy, po których trudno mu się podnieść i ostatecznie skazany jest na porażkę.
Jest jedna bardzo ogromna różnica odnośnie samego jeżdżenia na obu tych motocyklach. Cóż...Wolę Huskiego. I nie dlatego, że jest nowy czy dlatego, że szybszy albo coś w tym guście. Nie. Bo nie jest szybszy. Głównie dlatego, że czuję się na nim o 100% pewniej niż na Suzuki. Na Huskim po tak długiej przerwie, dziś już jeżdżę tak jak za dawnych lat. Pokonanie zakrętów, których jeszcze 2 miesiące temu sie obawiałem dziś przychodzi mi z łatwością przy prędkościach 100km/h+. Tylna opona w ostatni weekend została zamknięta z obu stron...Podczas jazdy z pasażerem. Na SV natomiast… Owszem są miejsca, które świetnie znam i przejade je z takimi samymi prędkościami na obu maszynach ale na SV bez poczucia tych 100% pewności, bez wewnętrznego spokoju. Dlaczego?
Bo po prostu podświadomie wiem, że w Huskim mam ABS, mam TC, mam o 2 dekady lepsze zawieszenie, które ani na moment jeszcze nie spowodowało zawahania, co do jazdy po zakrętach. W SV tego nie ma. Z tyłu głowy musisz cały czas mieć wpisane - uważaj przy mocniejszym hamowaniu, w zakręcie najlepiej już nie hamować, chyba że to absolutnie konieczne, nie redukuj zbyt późno i zbyt nisko, nie odwijaj zbyt gwałtownie. Dlaczego? Bo zapominając o jednym z tych elementów lub popełniając czasem drobny błąd, które po tak długiej pauzie nadal mi się zdarzają, po prostu SV może nie wybaczyć lub postanowi odwarknąć.
Zblokowanie koła podczas redukcji już mi sie zdarzyło, na szczęście jadąc na wprost. Hamowanie...hah, osobna historia. Mimo przewodów w stalowym oplocie, faktycznie SV ma relatywnie słabe heble. W porównaniu z Huskim praktycznie są to spowalniacze jedynie. Praca zawieszenia bywa....trudna do przewidzenia i zdarza się, że po prostu jest dziwna. Miewam wrażenie, że motocykl mi pływa. Winne są opony po części, bo wychodzi, że Michelin Pilot Power wymaga temperatur sporo powyżej 10st. by osiągnąć jakąś tam temperaturę pracy. Nie zmienia to faktu, że czasem w większym złożeniu brakuje takiej pewności jaką mam na Huskim. Suzuki jest albo za miękkia albo za twarda, bywa też chybotliwa i zwyczajnie trudna do wyczucia. Jadąc bardzo szybko po długim, szybkim łuku wszystko jest teoretycznie w porządku. Jadąc odrobinę wolniej już nie, i ciągle wymagane są drobne korekty. Do drażni a na dłuższą metę męczy.
Do tego dochodzi pozycja. Może gdybym był te 10 lat młodszy byłoby mi to bardziej obojętne ale obecnie…Tak mocno ugięte kolana po jakimś czasie upominają się o swoje prawa. Pozycja nieco pochylona też nie najlepiej wpływa na to co dzieje się z karkiem i plecami i na koniec, choć to można zmienić, kierownica. jest po prostu za wąska. Doskonała do naprawde szybkiego zasuwania po krętych drogach, pierwszych prób schodzenia na kolano nawet. Tragiczna do zwyczajnej jazdy. Mimo, że jest oryginalna, nie umiem dojść do tego, dlaczego nie zastosowano choćby o 10 cm szerszej, która dałaby większą swobodę nie ujmując sportowego zacięcia, jeśli tak można to ująć.
I co się stało ostatecznie?
To, że choć zawsze SV chciałem mieć i wreszcie ją mam to, niestety stwierdzam z bólem serca - nie moja to jest bajka ta śliczna esfałka. Niestety tak bywa, że czasem nam się tylko wydaje, że czegoś chcemy a jak już to mamy, to czujemy niedosyt, odrobinę zawodu, lekkie rozczarowanie i...Czegoś brak.
Jak to czego?
Dających dodatkowy margines bezpieczeństwa i pewności, elektronicznych nianiek. Tak. Wolę jeździć Huskim, bo je ma i dzięki nim (nie tylko) czuję się pewniej. Poza tym jest lepszy pod niemal każdym względem. Jest motocyklem idealnym, choć mógłby mieć nieco więcej z Mortal Kombat i czasem zamarkować jakieś Brutality...Tego nie ma. A SV ma w nadmiarze. Jakby na szybko wystrzelać wady i zalety obu to w Huskim tematem dyskusyjnym jest jego wyświetlacz, czasem zupełnie nieczytelny, w mocnym słońcu. Dźwiękiem też nie powala na kolana, choć przy użyciu quickshiftera lubi sobie strzelić co ZAWSZE wywołuje uśmiech na mordce i zbiornik paliwa mógłby być o te 2-3 litry większy. Koniec. W przypadku SVki, poza oczywistymi brakami elektronicznych nianiek problemem są hamulce, zawieszenie które jest trochę zerojedynkowe i mało precyzyjne, męcząca na dłuższą metę pozycja. Lepszy na pewno jest zestaw obrotomierz/prędkościomierz, który jest czytelny zawsze. Dźwięk to urodzony morderca współczesnych purkawek, prawdziwy zbiornik paliwa, który nie tylko jest większy ale daje skuteczne oparcie i pozwala się trzymać motocykla (na Huskim bardziej trzymamy się kierownicy albo...niczego) w każdych warunkach.
W wyniku tych różnic oto co następuje...
Pamiętacie ten wpis? https://thrillco.rider blog.pl/Zgubne_zimy_skutki,b5662.html
I oto powoli aczkolwiek niedługo prawdopodobnie jedna z rozważanych opcji zmaterializuje się i zastąpi dorosłą, bo 18 letnią SVkę. Wybór poszedł tym razem szybko, bo jest dyktowany m.in. ceną. Dlatego choć wcześniej nie do końca byłem przekonany, to teraz patrzę i jestem niemal pewny (jeszcze nie sprawdzałem organoleptycznie), że chce Shivera. i to najlepiej od razu 900. Dlaczego? Bo ma ABS, TC, kilka map zapłonu dla silnika, możliwość spięcia telefonu i korzystania z wyświetlacza jako nawigacji, zawieszenie w pełni regulowane w tym UPSD z przodu, hamulce Brembo i seryjny stalowy oplot na przewodach. Do tego...Cóż, wśród używek udaje się trafić rodzynki w bardzo przystępnej cenie jeżdżone praktycznie wogóle. Z roku 2020. Więc tu sie nie bedzie nawet nad czym długo zastanawiać. Muszę się tylko jakoś ogarnąć, umówić gdzieś na jazdę testową (co w dobie koronawirusa nie jest tak proste i oczywiste) i...Okaże się. Przez chwilę rozważałem (nadal rozważam z uwagi na niższą cenę) wariant 750 ale… Nie ma tylu fajnych zabawek, które jeszcze niedawno tak bardzo krytykowałem a w chwili obecnej uważam, że jednak chciałbym a niektóre nawet wolałbym w motocyklu mieć. Taki właśnie ze mnie hipokryta. Tak, chcę wyświetlacz biegów, kolorowy telewizor przed oczami zamiast klasycznego zegara, chcę kontroli trakcji o różnym stopniu działania i zmiennych map zapłonu, dzięki którym w deszczu będę myślał o jeździe jako takiej a nie przejmował się na rondzie tym, czy nie za mocno za chwilę mi się odwinie manetka i nie pójdę slajdem w krawężnik. A jak będę chciał powariowac to wrzuce tryb sport i hulaj dusza piekła nie ma. Chcę sobie regulować zawieszenie tak żeby pasowało mi tak jak ja lubię. No ale chcę jednak też pozostać przy silniku typu L2. Aprilia Shiver 900 to ma, dlatego...Gdyby ktoś chciał relatywnie tanio nabyć Suzuki SV650 to piszcie śmiało. Za chwilę ląduje na ogłoszeniach sprzedaży.
Trochę mam z tym motocyklem takie wałesowate - Nie chcem ale muszem. Z drugiej strony niby nie muszem, bo człowiek jest się w stanie przyzwyczaić do wszystkiego. Tylko ja...Chyba już jestem za stary by się przyzwyczajać. Wolę przejść do etapu czerpania pełnej, niczym nieskrępowanej przyjemności z jazdy od razu. Skoro na Huskim jest to możliwe, to nie wykluczone, że na Aprilii też.
Komentarze : 6
Czytam o tych hamulcach w Suzi. To słabe działanie jest charakterystyczne dla wielu innych motocykli. Nawet gsr600 z ABS był tępy w hamowaniu jak bęben w emzecie.
Ale jakis czas temu pomyślałem, że może być tak, że producenci zrobili to specjalnie dla naszego dobra. Każdy kto hamował awaryjnie wie już jak trudno utrzymać motocykl bez gleby na tych ostrych, mocnych i najlepszych hamulcach. Trzeba umieć, albo to przećwiczyć.
Poza tym nie jest wielka sztuką zrobić porządny zacisk i wielką tarczę nawet dla Suzuki. Ale oni przystroili je specjalnie. Żebyśmy sami siebie nie podcinali, gdy nie ma ABS-u. Weź gsr 750 z ABS. Choć ma ten nieszczęsny wahacz z profila zamkniętego z magazynu z wyrobami hutniczymi to świetna maszyna. Lepsza od Aprilii. Dlatego nie potrzeba jej elektroniki.
Jazda na kuli - no to musisz poczekac na nowy wpis (dzis lub jutro) i sie zdziwisz...A bedzie ciekawie bo postawie naprzeciw siebie kilka motorków w tym jden calkowicie nowiutki. Przespałem sie juz ze wszystkim wrażeniami z jazd każdym zn ich. Wyciagnąłem wnioski...I kupiłem jeden z nich...I cóż...Nawet ja jestem zaskoczony.
Tak to bywa i dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko się zmienia i nasze opinie również. Też robiłem sobie podśmiehujki z abs'u do czasu aż mnie wyratował od gleby. Też odszczekałem.
Mój sprzęcik jak na ówczesne czasy gra poza wszelkimi kategoriami. Całość zaprojektowana dwa lata temu, nowoczesny silnik, współczesne zawieszenia z pełną regulacją mechaniczną, całe oświetlenie w ledach i abs, bo on musi teraz być. Oprócz tego nie ma niczego, żadnych systemów i w sumie dobrze mi z tym, szukałem czegoś oldskulowego, w stylu starej szkołu enduro. Ale nie powiem - łatwiej by było mieć zawiasy w prądzie, bo nawet nie chce mi się rozkminiać meandrów regulacji, a będę musiał wkrótce się tym zająć.
Ktm 790 jezdziłem. Lekki, zwinny i mocny, zadziorny sprzęcik. W mojej opinii skuteczniejszy niż Shivery, te Aprillki jakieś takie dziwne jak dla mnie są.
Pozdro.
@Gie-na-2oo - Dzięki za te słowa, bo w sumie sam sie z tym czułem nienajlepiej. I dokładnie tak jest jak piszesz, ja lubie sobie pojeździć. Ok od czasu do czasu przypałować ale bez przeginania, a przez 90% po prostu jechać. gdzieś. przed siebie, często kompletnie bez celu, bo cel znajdzie sie w końcu sam w postaci ładnej okolicy, ciekawej drogi lub...jeziora/stawu z plaża, promami, zaglówkami itp... I jednak fajnie jest mieć to poczucie, że tak jadąc w razie czego ABS uchroni mnie przed czymś nieprzyjemnym gdyby zaszłą potrzeba naprawde awaryjnego hamowania a przykładowo TC lub zmienne mapy nie spowodują odjechania tyłu na ostatnio w tym okresie czesto zabrudzonej nawierzchni przez pojazdy rolnicze. Tak to wygląda. Jade na Huskim, widze jakieś rozniesione po drodze g...o z traktora i nie rusza mnie to jakoś szczególnie. Jadę SV i sram na kazdym lekkim łuku, bo musze martwić sie nie tylko o to czy przejdzie przód ale tez czy za nim podąży tył. I to nawet nie jest kwestia systemów ale też...pracy samego zawiasu. Wczoraj jeździłem GSX-S750 i Shiver 750...Inna, kompletnie inna bajka. To chyba robi największą różnicę w obecnych motocyklach. Zawieszenie przeszło taka ewolucję w ciągu ostatniej dekady, że to jest całkowicie inna liga w porównaniu do tego co ma stara SV. Powiem wiecej...Aprilia 125 mojego syna ma lepszy zawias od SV. Każdy z tych motocykli daje co najmniej 50% wiecej pewności juz od pierwszych metrów niż moja pełnoletnia Suzuki. Dzis jeszcze dwa do objeżdzenia. KTM Duke 790 (nie brałem go pod uwage ale jest okazja cenowa vel nowy, 2k przebiegu i mieści sie jednak w budżecie) i duzy Shiver 900, który jest inowcześniejszy i podobno lepszy od 750, który wczoraj...troche mnie rozczarował. Mam jeszcze troche czasu więc nie spiesze sie, sprawdzam opcje. GSX-S jest na prowadzeniu ale nowy sie w budżet nie zmieści a używanych w pieniadzach w jakich szukam znaleźć jest cieżko. Własciwie prawie nie ma wówczas w czym wybierać. Alternatywą staje ise starszy GSR750, który jednak ma swoje braki. Zobaczymy
Z tym hipokrytą to bym nie przesadzał, tylko krowa nie zmienia zdania.
Przecież w miarę jak jeździmy coraz nowszymi sprzętami to przyzwyczajamy się do obecności systemów wspomagających i nie ma w tym zupełnie nic złego, przecież po coś one tam są. Poza tym idea surowego i brutalnego motocykla jest świetna, pytanie tylko czy a) dla każdego i w każdym wieku? b) zawsze, wszędzie i za wszelką cenę? Jeśli jeździsz motocyklem dla przyjemności, a nie po to żeby komuś coś udowadniać ( a zakładam, że tak jest) to zupełnie nie widzę problemu w docenianiu nowoczesnych systemów wspomagających:) i to nawet jeśli wcześniej miałeś co do nich mieszane uczucia- patrz pierwsze zdanie. Pozdrówki
G
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (17)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)